Między Chełmem a Rejowcem Fabrycznym kolejowy nasyp nafaszerowany jest niewybuchami. Tylko w trzy listopadowe dni saperzy wydobyli spod torowiska w Zalesiu Kraszeńskim ponad 140 pocisków artyleryjskich z okresu II wojny światowej.
Na niewybuchy natknęli się robotnicy remontujący tory. Natychmiast zaalarmowali policję, a ta na miejsce sprowadziła saperów. – To nie pierwsza nasza interwencja pomiędzy Chełmem a Rejowcem – mówi chor. Grzegorz Kloc, dowódca Patrolu Rozminowania z Chełma. – Już dziesięć lat temu wybieraliśmy niewybuchy z przebudowywanego nasypu, na którym kolejarze układali drugi tor. Takie operacje są bardzo kosztowne. Z wysokości kosztów oczyszczenia torowiska zdaje sobie sprawę także Zygmunt Grzechulski, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Lublinie. Ma nadzieję, że w przyszłym roku uda mu się wygospodarować trochę pieniędzy na zbadanie torowisk, na początek między Chełmem a Zawadówką. – Dotąd życie nas do tego nie zmuszało – mówi dyrektor. – Reagowaliśmy jedynie w sytuacjach, kiedy niewybuch odsłoniła ziemia albo natknął się na niego człowiek, lub maszyna. Być może to za mało. Grzechulski twierdzi, że saperzy wystawili mu dokument zaświadczający, że torowisko w Zalesiu Kraszeńskim jest już wolne od niewybuchów. Dla niego to dostateczna podstawa, by z całą odpowiedzialnością kierować tam pociągi. Wychodzi też z założenia, że dopóki drzemiących w ziemi pocisków się nie rusza, nie stanowią zagrożenia. Inaczej ciągle słyszelibyśmy eksplozje. s