W czasie badań prowadzonych na terenie byłego obozu zagłady archeolodzy znaleźli srebrną zawieszkę. Historykom udało się właśnie ustalić do kogo należała. Podobną tabliczkę nosiła Anna Frank
Na srebrnej tabliczce znalezionej w Sobiborze była tylko data (3 lipca 1929 r.) i miejsce urodzin (Frankfurt nad Menem) oraz krótki napis w języku hebrajskim. – Początkowo uważaliśmy, że jest to kolejna tabliczka identyfikacyjna – mówi Wojciech Mazurek, chełmski archeolog, który wraz z Yoramem Haimi z Izraela od lat prowadzi badania na terenie sobiborskiego miejsca kaźni. – Tymczasem okazało się, że to amulet.
Wcześniej w innych miejscach archeolodzy znaleźli trzy płytki wykonane z aluminium i mosiądzu. Wygrawerowano na nich imiona i nazwiska, miejsce zamieszkania i daty urodzenia. Należały do dzieci z Amsterdamu: 6-letniej Lei Judith de la Penha, 8-letniego Dawida Zaka i 13-letniej Annie Kapper.
– Te trzy tabliczki rzeczywiście miały służyć identyfikacji – dodaje Mazurek. – Żydowskie rodziny zaczęły je zamawiać, kiedy rozpoczęły się masowe deportacje Żydów. Możliwość zaginięcia dziecka była bardzo realna.
Mazurek z Haimi za pośrednictwem jerozolimskiego Instytutu Yad Vashem podjęli próbę jak najszerszego upublicznienia informacji o swoim znalezisku. Temat natychmiast podjęła izraelska prasa i internetowe portale oraz amerykańskie media. Dzięki temu zgłosiły się dwie mieszkające w Izraelu kobiety, które miały takie same zawieszki jak ta znaleziona w Sobiborze. Otrzymały je w szkole przy synagodze we Frankfurcie nad Menem. Okazało się też, że podobną tabliczkę miała zamordowana w Bergen-Belsen Anna Frank, której pamiętniki są jednym z najbardziej przejmujących świadectw Holocaustu.
– Oczekiwany efekt przyniosła też kwerenda archiwalna w zasobach Instytutu Yad Vashem – dodaje Mazurek. – Archiwiści znaleźli tam kartę członków rodziny Coehnów zamordowanych w Sobiborze – wśród nich była urodzona 3 lipca 1929 r. Karolina. Jej nazwisko znalazło się na liście transportowej Żydów z Frankfurtu do Mińska, skąd po ponad roku wraz z matkąi siostrą trafiła do Sobiboru. Innego dziecka urodzonego pod tą datą w archiwum nie znaleziono.
Joran Haimi w Izraelu skontaktował się z panią Sarą, jedną z kobiet,które otrzymały takie amulety jak Karolina Coehn. Z jej relacji wynikało, że Anna Frank i Karolina mogły się znać, a nawet uczyć w jednej klasie.
Z dotychczasowych ustaleń wynika, że we frankfurckiej szkole przysynagogalnej amulety otrzymywały uczennice z roczników 1928 i 1929. Poza datą i miejscem urodzenia zawierały też zawołania. Na tabliczce Karoliny Cohn wyryte było słowo „mazzal tow”, co po hebrajsku oznacza życzenie szczęścia.