

We wtorek zakończono sekcję zwłok porzuconego noworodka, który jak wynika z opinii lekarzy mógł urodzić się żywy. Jego ciało znaleziono w reklamówce, w budynku starej chlewni w Ułężu w powiecie ryckim. Matka chłopca, Aleksandra K., odpowie za zabójstwo.

O tej ciąży nikt miał się nie dowiedzieć. Aleksandra K., 31-letnia mieszkanka Ułęża, dziecko postanowiła urodzić w domu. Bez szpitala, bez lekarzy, pielęgniarek. Bez świadków. Chłopczyk na świat przyszedł w nocy z czwartku na piątek, 8 sierpnia. Matka wychowywać go nie chciała, oddać też nie. Gdy tylko doszła do siebie, wrzuciła dziecko do reklamówki i ukryła w budynku starej chlewni nieopodal jej miejsca zamieszkania.
Być może nikt nigdy nie dowiedziałby się o tej sprawie, gdyby nie problemy zdrowotne kobiety będące wynikiem porodu i braku odpowiedniej opieki medycznej.
Gdy Aleksandra K. w sobotni późny wieczór poczuła się źle, zadzwoniła po pogotowie. Ratownicy szybko zorientowali się, że kobieta niedawno rodziła, dziecka jednak nigdzie nie było. Na miejsce wezwali więc policję. W trakcie rozmowy kobieta zdradziła przybyłym funkcjonariuszom miejsce ukrycia noworodka.
Mimo udzielonych wskazówek, jak przyznaje rycka policja, poszukiwania nie były łatwe. Noc i stare, rozległe, będące w częściowej ruinie budynki gospodarcze. Kobieta schowała ciało tak, by nikt go nie znalazł. Funkcjonariusze na pomoc musieli wezwać straż. Podjęte wspólnie działania po pewnym czasie przyniosły skutek. Niestety na uratowanie życia dziecku było już za późno. Zwłoki znajdowały się w reklamówce.
Po udzieleniu matce pomocy medycznej, kobieta została zatrzymana. Ciało jej syna trafiło do zakładu medycyny sądowej, gdzie we wtorek, 12 sierpnia, przeprowadzono sekcję.
- Z jej wstępnych ustaleń wynika, że dziecko mogło urodzić się żywe - informuje Jolanta Dębiec z Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Aleksandra K. działała w zamiarze bezpośredniego pozbawienia życia. Nie udzielając stosownej pomocy noworodkowi, pozostawiając go w budynku starej chlewni, nie dała mu szans na przeżycie - dodaje prokurator.
Co było bezpośrednią przyczyną zgonu tego w sposób jednoznaczny jeszcze nie wskazano. Ustalić to mogą kolejne badania, w tym histopatologiczne. Co kierowało mieszkanką Ułęża, dlaczego zdecydowała się na taki krok? Część odpowiedzi na te pytania może znajdować się w treści złożonych przez nią zeznań. Ta nie została jednak ujawniona.
Zgodnie z decyzją Sądu Rejonowego w Rykach, który poparł wniosek prokuratury, kobieta została aresztowana na trzy miesiące. Śledczy mają zamiar skierować ją na badania psychiatryczne. Za zabójstwo grozi jej nawet dożywocie.
Nie jest to pierwszy taki przypadek na Lubelszczyźnie. Do podobnej historii cztery lata temu doszło w Izbicy w powiecie krasnostawskim. Magdalena P. zażyła środki poronne oraz substancję psychotropową, które wywołały poród w 33 tygodniu ciąży. Dziecko urodziło się w domu, bez lekarzy, miało objawy niedotlenienia, ale jego matka lekarza nie wezwała. Zwłoki noworodka znaleziono w siatce na zakupy. I podobnie jak w przypadku historii z Ułęża, sprawa wyszła na jaw po tym, jak kobieta wezwała pogotowie. Wyrok w tej izbickiej sprawie zapadł w zeszłym roku. Za zabicie dziecka i posiadanie amfetaminy sprawczyni została skazana na 10 lat i jeden miesiąc więzienia. Apelacja nie pomogła. Wyrok jest prawomocny.

