Wydawnictwo Czarne
David Rieff (rocznik 1952), amerykański dziennikarz i komentator polityczny napisał w zeszłym roku niewielką książeczkę, w której zdaje relację z ostatnich miesięcy życia swojej matki, znanej pisarki Susan Sontag. Relację przeraźliwie osobistą, napisaną jak ostatnia rozmowa z osobą, z którą już nie można porozmawiać.
Powstało świadectwo bezradności ludzi i medycyny wobec choroby i śmierci. Z druzgocząca konkluzją – co daje uratowanie życia i wyciągnięcie chorego ze śmiertelnej przypadłości. Wszak wpycha się go w czekanie na inną śmiertelną przypadłość.
Marne 140 stron tekstu, które zaprawiony czytelnik pochłania w jeden wieczór, z trudem dają się tak pochłonąć. Po dobrnięciu do finałowego zdania „W dolinie smutku rozpostrzyj skrzydła” zostaje się w czarnej rozpaczy.
Nawet najbardziej żywotni, zachłanni na życie ludzie stają się odarci ze wszystkiego, w obliczu śmiertelnej choroby. A czytelnik zostaje obdarty z iluzji, że jego ulubiona Autorka była istota lepszą, nie-z-tego-świata. Była zwykłym człowiekiem, wystawionym na ból, lęk, obcesowe traktowanie lekarzy.
Erudycyjne przywołania, jakich nie szczędzi Rieff nie łagodzą lektury. Cytaty i odniesienia do twórczości pisarzy, poetów, filozofów nie osłabiają autorskich emocji. Pełen bolesnego napięcia tekst ma jednak pewna cezurę. Jest nią moment śmierci Sontag.
Opis lotu do Francji i ostatniej podróży trumny pisarki po jej ukochanym Paryżu jest już zupełnie innym tekstem. Spokojniejszym. David zawiózł zabalsamowane zwłoki matki i pochował je na cmentarzu Montparnasse, bo wszystkie cmentarze w Stanach są brzydkie. A Paryż był przez wiele lat drugim domem Sontag. I jest to jedna z niewielu informacji o życiu pisarki, jakie można wyłuskać z morza smutku, jakie wylewa się z książki Davida Reiffa.
„Co nam zatem pozostaje? Zamknięcie rozdziału? (…) A może przyzwyczajamy się do tego żalu i w miarę jak staje się nam coraz bardziej znajomy i trwale osadza się w krajobrazie naszych emocji, przeradza się w monotonię. (…) Opłakujemy naszych zmarłych do końca, póki do nich nie dołączymy. Nie potrwa to długo.”