Pollack sugestywnie odmalowuje nędzę w przeludnionych wioskach, niebywałą determinację ludzi, którzy w koszmarnych warunkach podróżowali szukać szczęścia za oceanem w Stanach Zjednoczonych lub Brazylii, wreszcie drani, którzy zbijali fortuny na przemyśle "emigracyjnym”.
Pollack nie szczędzi przejmujących szczegółów, które burzą mit szczęśliwej Galicji rządzonej przez cesarza Franciszka Józefa (umierało tam z głodu nawet 50 tys. osób rocznie).
Dowodem na przemyślność i bezwzględność zarabiających na emigrantach, jest historia jednego z agentów armatorów w Hamburgu, który nakręcał budzik żeby jego dźwięk udawał telegraf. "Łączył” się z wymyślonym Cesarzem Ameryki, który pozwalał emigrantom na przypłynięcie i obiecywał opieki. Emigranci oczywiście słono płacili za taką "rozmowę”.
Pollack udowadnia, że handel żywym towarem nie dotyczył tylko mieszkańców Afryki, a sprzedaż kobiet do domów publicznych (wówczas zwana "handlem delikatnego mięsa”) bardzo przypominała proceder znany nam ze współczesnych przekazów medialnych.
"Cesarz Ameryki” to bardzo dobry przykład jak należy pisać książki historyczne. Choć podobną metodę – oglądanie losów pojedynczych ludzi, dbałość o fakty i styl, reporterska barwność opowieści – z powodzeniem od lat stosują autorzy ze Stanów Zjednoczonych czy krajów zachodniej Europy, to wciąż jest ona rzadka w Polsce.