

Niespodziewane odwołanie dyrektora Poleskiego Parku Narodowego wciąż budzi kontrowersje. Powodem zwolnienia była wizyta ówczesnej kandydatki na pierwszą damę, czy może brak odpowiednich kompetencji?

Niemal trzy tygodnie po nagłym zwolnieniu dyrektora Poleskiego Parku Narodowego nadal brak oficjalnych informacji o przyczynach tej decyzji. Ministerstwo Klimatu i Środowiska, kolokwialnie mówiąc, nabrało wody w usta. Jarosław Szymański pełnił funkcję dyrektora PPN przez niemal 15 lat. Pracownicy cenili go za sumienność, kompetencje i specjalistyczne wykształcenie. W listach skierowanych do ministerstwa, Kancelarii Premiera i marszałka Sejmu Szymona Hołowni wyrazili niepokój o przyszłość placówki.
„Zespół obawia się o dalsze funkcjonowanie Parku oraz stabilność zatrudnienia. Przy podejmowaniu decyzji nie zostało uwzględnione dobro narodowe chronione przez Poleski Park Narodowy, którym w szczególności są unikatowe, niezwykle bioróżnorodne ekosystemy torfowiskowe z liczną florą i fauną” – napisali w jednym z pism.
Zwolnienie po wizycie Nawrockiej
Przypomnijmy, że Szymański otrzymał wypowiedzenie 14 maja. Dwa dni wcześniej Park odwiedziła Marta Nawrocka, żona obecnego prezydenta elekta. Towarzyszyła jej Kamila Grzywaczewska – radna województwa lubelskiego, która relacjonowała wizytę w mediach społecznościowych. Spotkanie miało nie mieć oficjalnego, ani politycznego charakteru, a jedynie być okazją do poznania tego zakątka Polski.
Mówi się jednak, że to właśnie wizyta Nawrockiej na Polesiu mogła przesądzić o losach dyrektora.
– Dyrektor był zaskoczony zwolnieniem, tym bardziej że nic nie wiedział o wizycie żony pana Karola Nawrockiego. Dziwne, że stało się to akurat w okresie kampanijnym. Trudno nam to komentować – mówią pracownicy Parku.
Rozczarowanie wśród załogi pogłębia fakt, że do tej pory nie otrzymali odpowiedzi na swoje apele i oficjalne pisma. Ministerstwo nie odpowiada również na pytania dziennikarzy, ograniczając się do lakonicznego komunikatu o odwołaniu dyrektora oraz planowanym naborze na to stanowisko.
Dyrektorowi miało brakować kompetencji
Wczoraj odbyło się spotkanie Zarządu Krajowego Związku Zawodowego Leśników Polskich z minister Pauliną Hennig-Kloską. Osoby związane z PPN liczyły na rzeczową rozmowę i poznanie merytorycznych powodów dymisji Szymańskiego.
– Pani minister powiedziała, że dyrektorowi brakuje kompetencji menedżerskich. I to miał być powód. Po 15 latach nagle okazało się, że brakuje mu właśnie tego. Nie usłyszeliśmy żadnej konkretnej argumentacji – mówi nasz informator, który prosi o anonimowość. – Sytuacja robi się beznadziejna. Ze strony ministerstwa to czysta ignorancja. Dopóki obecne kierownictwo pozostanie u władzy, nic się nie zmieni - twierdzi.
– Szymańskiemu zarzuca się brak kompetencji menedżerskich, a na wyższym szczeblu działania są fatalne. Wiceminister Dorożała rozwalił Lasy Państwowe, łowiectwo i przemysł drzewny. To raczej nie świadczy dobrze o jego zarządzaniu – dodaje rozmówca i jak podsumowuje: – Robiliśmy wszystko, żeby związać koniec z końcem. Pracowaliśmy jak w zegarku, zdobywaliśmy fundusze zewnętrzne, bo ministerstwo w ogóle nie wspierało nas finansowo. Nie wyobrażam sobie, że przyjdzie tu ktoś z zewnątrz – jakiś "ich" menedżer – i będzie tym zarządzał.
Sam dyrektor Szymański unika kontaktów z mediami i nie komentuje sprawy. Wiadomo, że w ciągu 30 dni od jego odwołania ma zostać ogłoszony konkurs na nowego dyrektora Poleskiego Parku Narodowego.
AKTUALIZACJA
Niespełna godzinę po opublikowanym artykule ministerstwo przysłało odpowiedź. Dowiadujemy się z niej, że „zgodnie z ustawą o ochronie przyrody, decyzja o powołaniu i odwołaniu ze stanowiska dyrektora parku narodowego, która podejmowana jest przez Ministra Klimatu i Środowiska, nie wymaga uzasadnienia. Jednocześnie informujemy, że dotychczasowy dyrektor otrzymał propozycję, by w dalszym ciągu pracować w Poleskim Parku Narodowym” - pisze Wydział Relacji z Mediami w przesłanym do naszej Redakcji e-mailu.
