Poprzedniej doby nie zmieniła się liczba szkół prowadzących zdalne lub hybrydowe nauczanie w województwie lubelskim. Mimo to coraz więcej rodziców niepokoi się tym, co dzieje się w placówkach.
Po tym, jak uczeń lub pracownik szkoły zachoruje na Covid-19, sanepid daje dyrektorom zielone światło na przejście na nauczanie zdalne lub system mieszany. Szkoły informują o wydanej decyzji gminę oraz kuratorium oświaty. Decyzje zapaść mogą nawet w nocy.
– We wtorek nic się nie zmieniło – informowała nas wczoraj Jolanta Misiak, rzecznik kuratorium podkreślając jednak, że nowe przypadki mogą pojawić się w każdej chwili. – Na razie więc mówimy o 24 placówkach w województwie lubelskim, które prowadzą nauczanie zdalne lub hybrydowe.
Tymczasem w placówkach, w których pojawił się koronawirus, ale nie zdecydowano o odejściu od stacjonarnej nauki, napięcie rośnie. – W naszej szkole zakażony jest mężczyzna, który pryskał dzieciom ręce przy wejściu do budynku szkoły. Mimo to szkoła ma normalnie funkcjonować. Bardzo się tego obawiamy. Czy tak powinno to wyglądać? – pyta ojciec ucznia Szkoły Podstawowej nr 3 we Włodawie.
Okazuje się, że zakażony pracownik nie miał bezpośredniego kontaktu z uczniami. Nie był osobą, która stosowała dezynfekcję. Dlatego włodawski sanepid uznał, że zajęcia lekcyjne mogą odbywać się planowo.
– Sanepid prowadził postępowanie wyjaśniające. Na kwarantannę skierowano osoby mające bliższy kontakt z tym panem – mówi Janusz Korneluk, dyrektor szkoły i dodaje, że ściśle stosuje się do wytycznych sanepidu, z którym jest w stałym kontakcie. – Ponieważ uczniowie nie mieli tutaj kontaktu, nie podjęto dalszych kroków.
Podejrzliwość panuje także wśród rodziców uczniów innych szkół.
– Odbieram wiele telefonów od rodziców pytających, dlaczego jedna klasa pracuje zdalnie, a druga nie. Ludzie są zaniepokojeni.
Pytają, dlaczego podjąłem taką decyzję, skoro dzieci z różnych oddziałów kontaktują się ze sobą na korytarzach, w stołówce, czy w szatni – mówi dyrektor innej lubelskiej szkoły. – Tłumaczę, że to nie ja podejmuję decyzję tylko sanepid, a ten z kolei opiera się na prowadzonym dochodzeniu epidemiologicznym. Staram się uspokajać nastroje, ale widzę, że sytuacja jest coraz bardziej napięta. Ludzie się zwyczajnie boją.
Dyrektor jednocześnie przyznaje, że jest pozytywnie zaskoczony sytuacją epidemiczną. – Pod koniec wakacji byłem przekonany, że zdalnie pracować będą wszystkie szkoły w Polsce, a zakażeń będzie dużo więcej. Okazało się, że nie jest tak źle – komentuje.