Punktualnie o godz. 10 w liceach, technikach i szkołach branżowych wywieszono listy zakwalifikowanych do nauki w przyszłym roku szkolnym. Były zły szczęścia, ale i rozczarowania.
W V Liceum Ogólnokształcącym im. M. Skłodowskiej-Curie w Lublinie rekrutacja była wyjątkowo trudna. Dla uczniów 8 klasy szkoły podstawowej przygotowano 160 miejsc. Konkurowało o nie 1638 osób, z czego 239 wskazało tę szkołę, jaką tę, w której najbardziej chciało się uczyć. Na 160 miejsc czekających na absolwentów 3 klasy gimnazjum było 1613 kandydatów (z tego 310 z tzw. pierwszego wyboru).
– Wybrałem tę szkołę, bo chodziła do niej moja siostra, która dziś właśnie odbiera świadectwo maturalne – mówi Paweł Tyburczyk. – Była bardzo zadowolona. Chwaliła i sposób nauczania i samych nauczycieli. Dlatego postanowiłem pójść w jej ślady zwłaszcza, że to bardzo dobra i wysoko punktowana placówka. Dostałem się do klasy mat-fiz-inf. Było w niej ponad 3 osoby na jedno miejsce. Jestem bardzo zadowolony, że mnie się udało, ale jest też jednocześnie przykro ze świadomością, jak wiele osób odpadło.
Oliwia Bartnik nie kryła łez wzruszenia, po tym, jak odnalazła na liście swoje nazwisko wśród osób, którym udało się przejść rekrutacyjne sito. Będzie uczyć się w klasie biologiczno-chemiczno-angielskiej.
– Jesteśmy bardzo wzruszone – przyznaje jej mama, Magdalena. – Stres był ogromny, bo rekrutacja była wyjątkowo trudna. Po tym, jak znane były wyniki egzaminów wiele osób z jej klasy zmieniało szkoły, o przyjęcie do których ubiegały się wiedząc, że nie zostaną przyjęte. Córka została i się udało, ale stres był ogromny. Ostatnie noce były bardzo trudne.
Nie udało się natomiast absolwentkom gimnazjum, Kindze i Patrycji. Swoje nazwiska znalazły na liście osób niezakwalifikowanych.
– Jest przykro, ale się nie poddajemy. Gdzieś nas na pewno przyjęli – mówiły zgodnie, a potem zaczęły sprawdzać to w internecie.
Jakub Zadorczyk nie musiał szukać. Dostał się do klasy matematyczno-geograficznej z WOS.
– Rekrutacja była trudna. Mam szczęście – przyznawał. – Miałem niewiele więcej punktów niż potrzebne minimum. Na szczęście się udało.
Jednocześnie z absolwentami do podstawówek i gimnazjów do szkół średnich przychodzili ich absolwenci, którzy poznawali wyniki matur.
– Mogło być lepiej. Z biologii mam tylko 53 proc. Chemia też nie poszła najlepiej – przyznaje Julia Tyburczyk. – Wiem, że nie dostanę się na wydział lekarski. Jest jednak alternatywa. Prawdopodobnie będzie to farmacja. To także bardzo dobry zawód.