Rok 2033, Moskwa. Ci, którzy przeżyli apokalipsę, kryją się w jedynym nadającym się do życia miejscu: w metrze. A dokładnie na stacjach, bo tunele są niebezpieczne. Bardzo, ale to bardzo niebezpieczne. Stacje zresztą też, bo przeżyli niekoniecznie mili i sympatyczni ludzie.
O grze Metro 2033 (do niedawna z podtytułem The Last Refuge) od pewnego czasu jest coraz głośniej i to nie tylko z powodu premiery zaplanowanej już na marzec.
Po pierwsze: Robią ją ludzie, którzy kilka lat temu pracowali przy niezwykłej grze S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla, czyli ukraińskie studio 4A Games.
Po drugie: Gra powstaje w oparciu o kultową w Rosji powieść Dmitrija Głuchowskiego pod tytułem Metro 2033.
Po trzecie: Postapokaliptyczna wizja społeczeństwa kryjącego się w tunelach robi niesamowite wrażenie.
Sama gra to połączenie strzelaniny widzianej z perspektywy pierwszej osoby i survival horroru.
Jedna stacja, to jedna społeczność skupiona wokół swojej ideologii: komuniści, demokraci, faszyści, etc. Jasne zatem, że gracz nie będzie w stanie żyć w zgodzie ze wszystkimi.
Trzeba będzie opowiedzieć się po jednej ze stron. Na "swojej” stacji będziemy mogli nie tylko posuwać do przodu wątek fabularny, ale przede wszystkim uzupełnić zapasy.
Walutą w Metro 2033 ma być… amunicja, co sprawia, że będziemy musieli wybrać: pełny magazynek, czy lepsze wyposażenie?
A po co pełny magazynek? A no właśnie… tunele metra są zapełnione zmutowanymi zwierzętami. Również mieszkańcy innych stacji nie będą nas witać z otwartymi ramionami.
Nie zabraknie też anomalii, wizji… czyli prawie tak samo, jak w grach z serii S.T.A.L.K.E.R. Z jedną, zasadniczą różnicą: – Gra jest piękna, klimatyczna, ale w przeciwieństwie do Stalkerów liniowa – mówi nam Hubert Habas z CD Projekt, polskiego wydawcy gry.
W Polsce gra ukaże się w dwóch wersjach językowych: angielskiej z polskimi napisami (w którą pewnie nikt nie będzie grał) i rosyjską z polskimi napisami (w którą grać będą pewnie wszyscy). Premiera (PC, Xbox 360): marzec 2010.