Ze sklepów. Mount&Blade: Ogniem i Mieczem zadebiutowała 4 grudnia i już trafiła do notowania Top 10 w sieci Empik. A wydawca gry nie nadąża z dostarczaniem gier do niektórych sklepów. Ale co się dziwić, skoro można zdobyć Lublin i doprowadzić własną Rzeczpospolitą Szlachecką do chwały i potęgi?
Sarmacki klimat, mnóstwo miast, wsi, zamków i ogrom wiernie odwzorowanego wyposażenia i uzbrojenia z epoki. Zwłaszcza to ostatnie się bardzo przydaje, bo w grze – oprócz zarządzania własnymi posiadłościami czy wojakami – przyjdzie nam stoczyć dziesiątki bitew, w których najważniejsza będzie dobra szabla i doświadczony bohater.
Czyli my.
Doświadczenie zdobywamy wykonując misje dodatkowe. Te przynoszą również spory dochód, który bardzo szybko wydamy na własną drużynę wojaków. Albo nowe oporządzenie dla konia, bo walka na grzebiecie tegoż zwierzęcia to jedna z największych zalet gry.
– Nie spotkałem się jeszcze z produkcją, w której ten aspekt byłby bardziej zbliżony do rzeczywistości – przyznaje Jacek Komuda, kawalerzysta, ale przede wszystkim pisarz zajmujący się epoka znaną z sienkiewiczowskich powieści.
To on czuwała na polonizacją gry i właściwym oddaniem ducha epoki.
Epoki, w której mamy podupadającą Rzeczpospolitą Obojga Narodów, zbrojąca się carska Ruś, nowoczesną i agresywną Szwecją, kozacką Ukraina i Chanatem Krymskim. W grze jest tak samo.
Choć gra Ogniem i Mieczem nie należy do najładniejszych (a właściwie to wygląda jak produkcja sprzed kilku lat), to dzięki temu pójdzie na każdym komputerze czy laptopie. Po drugie: w bitwach może na raz uczestniczyć grubo ponad 200 żołnierzy.
Gra nieźle się przyjęła za naszą wschodnią granicą. Zdobyła już prestiżowe wyróżnienie magazynu ЛКИ i zajęła 5 miejsce wśród najlepiej sprzedających się gier w największej sieci moskiewskich sklepów: Soyuz.
A już w piątek będziemy mieli konkurs z grami Mount&Blade: Ogniem i Mieczem oraz powieściami Jacka Komudy do wygrania.