Szykują się drakońskie zmiany w przeglądach rejestracyjnych samochodów. Od maja 2018 rząd PiS zapowiada prawdziwą rewolucję. Będzie drożej, trudniej, ale czy lepiej?
Do konsultacji publicznych i uzgodnień międzyresortowych został skierowany projekt ustawy gruntowne zmieniający system badań technicznych pojazdów.
– Dziś poważnym problemem jest to, że bardzo dużo pojazdów nie ma ważnych badań technicznych – mówi Elżbieta Kisil, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa.
Szacuje się, że po polskich drogach jeździ 19 milionów samochodów z czego ok. 40 proc. ma nieaktualne badania techniczne.
Dziś gdy pojazd nie ma aktualnych badań technicznych, policjant zatrzymuje dowód rejestracyjny. W projekcie zaproponowano, aby właściciel auta miał dodatkowo 30 dni na wykonanie badania bez ponoszenia żadnych konsekwencji. Po tym terminie badanie będzie można wykonać już tylko w wyznaczonej stacji kontroli pojazdów Transportowego Dozoru Technicznego. Powstanie 16 takich stacji – jedna na każde województwo.
– Nie jest wykluczone, że liczba badań technicznych wykonywanych w tych stacjach może wpłynąć na podjęcie decyzji o zwiększeniu ich liczby – dodaje rzecznik resortu.
– Zaproponowane w nowelizacji zmiany nie rozwiążą problemu. O wiele lepszym rozwiązaniem byłaby naklejka na szybę czy tablicę rejestracyjną z datą ważności badania technicznego. Wtedy każdy patrol policji, nawet pieszy, byłby w stanie wychwycić auto bez badań. Niemcy stosują naklejki na tablice rejestracyjne. To rzeczywiście działa – mówi Mariusz Gąbka, dyrektor w firmie Speedcar, właściciela sieci stacji kontroli pojazdów. – Moim zdaniem ta nowelizacja nic nie zmieni – dodaje.
Ma być też drożej. Od maja 2018 r. badanie samochodu osobowego będzie kosztować 126 zł (obecnie trzeba zapłacić 98 zł). na tym nie koniec podwyżek.
– Opłata za wykonanie badania technicznego pojazdu w terminie późniejszym niż 30 dni po wyznaczonej dacie ma być dwukrotnością stawki podstawowej, czyli 252 zł – dodaje rzecznik Kisil.
– To jest czysty fiskalizm i zaglądanie do kieszeni kierowców – komentuje prof. dr hab. Marek Opielak z Politechniki Lubelskiej. – Czym różni się zatrzymanie dowodu przez policję i konieczność wykonania badań technicznych od przymusowego skierowania do stacji TDT? – pyta retorycznie. – Efekt będzie taki sam - sprawny samochód. A proszę sobie wyobrazić, że ktoś będzie musiał jechać z Hrubieszowa do Lublina na stację TDT. To narażanie ludzi na zbędne koszty i stres.
Według naukowca, kluczowy problem tkwi w eliminowaniu z ruchu samochodów bez aktualnych badań technicznych. – Tu jest potrzebny sprawny system informatyczny, a uruchomienie CEPiK 2.0 (Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców – przyp. red.) znowu odsunięto w czasie – dodaje prof. Opielak.
Ministerstwo zapowiada, że nowe przepisy wejdą w życie od 20 maja 2018 r.