Premier Tusk w sobotę zaproponował Kaczyńskiemu debatę. Mogłaby ona - zdaniem szefa rządu - wyjaśnić wątpliwości dotyczące nowego programu PiS.
W sobotę PiS przyjął program, w którym priorytetami są zdrowie, praca i rodzina. W części dotyczącej zdrowia program zakłada m.in. likwidację Narodowego Funduszu Zdrowia. Resort zdrowia - jak proponuje PiS - ma przygotowywać plan finansowania świadczeń łącznie z planem podziału środków na poszczególne województwa. PiS obiecuje też stworzenie sieci szpitali.
Kaczyński na poniedziałkowej konferencji prasowej oświadczył: "odpowiedź dla obecnego premiera jest następująca: 3 marca, dom Towarzystwa Lekarskiego na Raszyńskiej w Warszawie, dyskusja o służbie zdrowia".
Jak dodał, "jeżeli premier Donald Tusk jest gotów się pojawić to, można powiedzieć, dopraszamy go do tej debaty". Wyraził nadzieję, że premier przyjmie tę propozycję. "Różnego rodzaju ustawki telewizyjne nas nie interesują" - stwierdził Kaczyński.
Prezes PiS przekonywał, że chce rozmawiać z Tuskiem o sprawie dla Polaków najważniejszej, najbardziej interesującej - ochronie zdrowia. Szef PiS zapytany, czy debata poświęcona zdrowiu zapoczątkuje debaty dotyczące innych dziedzin, w których mógłby wziąć udział Tusk, odpowiedział: "Sądzę, że jedna debata wystarczy".
Rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska poinformowała w poniedziałek wieczorem PAP, że premier we wtorek na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu udzieli odpowiedzi prezesowi PiS.
Ponadto wieczorem w poniedziałek pojawił się na Twitterze wpis rzeczniczki rządu: "Kobiety nie cenią mężczyzn, którzy chowają się za plecami innych np. ekspertów. Panie Prezesie stań do debaty jeden na jeden. Nie tchórz".
Wcześniej w poniedziałek Kidawa-Błońska mówiła dziennikarzom w Sejmie, że w sprawie debaty wszystko zależy od Jarosława Kaczyńskiego. "Premier powiedział, że jest gotowy, chętnie będzie rozmawiał, udzielał odpowiedzi na pytania, będzie też chciał dowiedzieć się, jakie skutki będą miały propozycje PiS dla polskiej gospodarki" - zaznaczyła. "Byłoby dobrze, gdyby do takiej debaty doszło, ale wszystko zależy od prezesa PiS" - podkreśliła Kidawa-Błońska.
"Taka debata, tak jak zawsze, powinna odbyć się w miejscu, które dawałoby możliwość, że byłaby (ona) oglądana przez jak największą liczbę Polaków, miejsce jest otwarte, wydaje się, że naturalnym miejscem byłaby telewizja publiczna, ale może być też tak, jak w kampanii prezydenckiej, że kilka stacji wspólnie zorganizowało taką debatę" - oceniła Kidawa-Błońska.
Pytana, czy Tusk jest gotowy również do debaty z liderami innych partii opozycyjnych - szefem SP Zbigniewem Ziobrą czy przewodniczącym SLD Leszkiem Millerem - Kidawa-Błońska powiedziała: "Jak przyjedzie czas kampanii wyborczej za półtora roku (do Sejmu), to wtedy takie debaty będą miały miejsce. Premier zaprosił prezesa PiS do debaty, ponieważ wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego na kongresie PiS były bardzo niepokojące, były to obietnice bez pokrycia, które mogą zdemolować polską gospodarkę".
Dopytywana, czy kolejne "debatowanie o debatach" nie jest już "groteskowe", rzecznik rządu powiedziała: "Skoro jest zaproszenie do debaty, to ona powinna się odbyć, to jest pytanie do drugiej strony, czy przyjmie zaproszenie do debaty".
Krytycznie do pomysłu debaty Tusk-Kaczyński odnieśli się politycy innych ugrupowań.
PSL nie zgadza się na debatę jedynie między Donaldem Tuskiem a Jarosławem Kaczyńskim. Według ludowców takie podejście ma dzielić polską scenę polityczną na pół i jest sprzeczne z podstawową zasadą demokracji, jaką jest pluralizm poglądów.
Z kolei SLD wystosował list do premiera i prezesa PiS, w którym wezwał ich do uczestnictwa w "europejskiej debacie trzech premierów". Zdaniem Sojuszu taka debata powinna odbyć się w Sejmie przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.
Z kolei Zbigniew Ziobro zadeklarował w poniedziałek, że jest gotowy do debaty z Tuskiem w zastępstwie Jarosława Kaczyńskiego. Wyraził nadzieję, że szef rządu "nie wymięknie i podejmie rękawicę".
W ocenie politologów: Rafała Chwedoruka (UW) i Jarosława Flisa (UJ) debata premiera i prezesa PiS - jeżeli do niej dojdzie - będzie stanowić medialny show, jednak bez znaczącego wpływu na sytuację na scenie politycznej.