Wiele czynników złożyło się na powódź w Polsce. Jednym z nich był niż z Włoch o imieniu Jolanta, który w ub. tygodniu przemieścił się w stronę Ukrainy.
Od 15 do 19 maja na Śląsku Cieszyńskim w województwie śląskim spadło ponad 400 litrów deszczu na metr kwadratowy ziemi. Na Wiśle powstała największa fala powodziowa od 1844 roku.
Polscy meteorolodzy uważają, że nietypowe w maju ulewy to częściowo także wina pyłu z islandzkiego wulkanu Eyjafjoell. Pył spotęgował skraplanie się pary wodnej w chmurach. - Krążące nad Europą pyły wulkaniczne dostarczyły do wyższych warstw atmosfery dodatkowych jąder kondensacji, na których mogła skroplić się para wodna - opadów jest więc więcej niż w normalnej sytuacji – uważa meteorolog dr Katarzyna Grabowska Grabowska.
Wpływ na powódź miał też brak polderów przeciwpowodziowych na rzekach, które pozwalają na rozlanie się z koryta rzek nadmiaru wody i jej naturalną retencję.