Choć każdy na swój sposób, to niemal wszyscy chcą być w Warszawie i Krakowie. Jeśli nie osobiście, to myślą i modlitwą. A przede wszystkim wspólnie. – Bo nie godzi się żegnać prezydenta w fotelu przed telewizorem – mówią.
– Po prostu chcę tam być. Trudno to wyrazić, dlaczego – mówi Elżbieta Białek, spisując z tablicy rozkład jazdy do Warszawy. – Chciałabym być blisko z tymi, co zginęli, oddać im hołd.
Na polskich dworcach słowa "Warszawa” i "Kraków” padały wczoraj najczęściej. Padać będą też dzisiaj. – Bardzo dużo ludzi pyta o te pociągi. I młodsi, i starsi. Tu wiek nie gra roli – przyznaje Teresa Czuba z okienka dworcowej informacji. Sama nie będzie mogła wyjechać na uroczystości. – Wypada mi dyżur.
Ci, którzy nie mogą wyjechać, też chcą być blisko innych. – Nawet jeśli nie uda mi się dotrzeć w niedzielę do Krakowa, pojadę na transmisję na placu Zamkowym w Lublinie – zapewnia Krasuski. – Chcę być z innymi ludźmi. Razem. Bo nie godzi się żegnać prezydenta w fotelu przed telewizorem.
– Tej jedności, którą czuć na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, nie da się opisać słowami – mówi Grzegorz Rachwał, kierowca z Lublina. Wczoraj po godz. 5 rano wraz z żoną wrócił sprzed Pałacu Prezydenckiego. Był tam ledwie kilka chwil. – Za dnia oboje długo pracujemy, mogliśmy wyrwać się tylko nocą i tylko na krótko. Ktoś powie, że to bez sensu, ale potrzebowaliśmy tego. Pomilczeć, połączyć się
z innymi w smutku i zadumie, zapalić lampkę, oddać hołd.
Do tego, by w te dni być razem zapraszały wczoraj także władze Lublina, wysyłając mieszkańcom SMS-y z zapowiedzią sobotniej i niedzielnej transmisji. Wcześniej tą drogą zachęcały, by przed Ratuszem z czerwonych zniczy ułożyć serce dla prezydenckiej pary.