"Serdeczne podziękowania dla dr Romualda R. Dzięki niemu moja żona doświadczyła porodu w sposób świadomy i bolesny oraz poznała metody średniowiecznej medycyny" - takie ogłoszenie do gazety dał pewien mężczyzna z Bydgoszczy. Postanowił napiętnować jednego z lekarzy za to, że jego żona rodziła w bólach.
Nocą 22 października pani Iwona trafiła na porodówkę do bydgoskiego Szpitala Miejskiego. Nie wiedziała jednak, że poród dziecka będzie dla niej prawdziwą drogą przez mękę. Kobieta bardzo cierpiała, bo doktor Romuald R. odmówił znieczulenia, a po porodzie nie wyłyżeczkował macicy. Pielęgniarki musiały ściągnąć innego lekarza.
Mąż Iwony, Jarosław Rostowski nie zdążył przyjechać na poród z Warszawy, ale o wszystkim dowiedział się od żony i teściowej. Wściekły postanowił nagłośnić sprawę. Nie chciał iść do sądu, bo rozprawa trwałaby bardzo długo. Dał więc ogłoszenie w "Expressie Bydgoskim", które ma się ukazać w sobotę:
"Serdeczne podziękowania dla dr. Romualda R. Dzięki niemu moja żona doświadczyła porodu w sposób świadomy i bolesny oraz poznała metody średniowiecznej medycyny".
Gazeta.pl podaje, że zapłacił za nie 7 tys. zł
Doktor Romuald R. czuje się niewinny: "(...) poród, proszę pani, bolał i w średniowieczu i teraz i trzeba się z tym pogodzić. Najlepszy jest poród naturalny i ten taki był. Dziecko żyje, matka żyje, czują się dobrze. Nic im nie zagrażało." - powiedział dziennikarce 'Gazety'. Dodał, że jeśli ogłoszenie będzie godziło w jego dobra osobiste, wytoczy proces, zażąda sprostowania i nawiązki na dom dziecka.
Dyrektor szpitala Krzysztof Tadrzak zapowiedział, że zrezygnuję z usług doktora R., bo to nie pierwsza skarga na niego.