Makabryczne zabójstwo w Gryficach (woj. zachodniopomorskie). Recydywista zamordował nożem 24-letnią siostrę i jej trzyletniego synka. W miasteczku zawrzało. – Śmierć za śmierć – skandował tłum.
– Jezus Maria! To niemożliwe... Takie rzeczy to chyba w filmach... Ale u nas, w Gryficach? – mówili mieszkańcy.
Ciekawscy próbowali przedostać się do budynku. Jednak przy wejściu zastali policyjny patrol. Drzwi broniła biało-czerwona taśma.
Wyszedł z więzienia
Przed budynek przy ul. Kościuszki, gdzie już stały radiowozy, natychmiast przybiegli mieszkańcy. Powtarzano zatrważającą wiadomość: Tam leżą dwa trupy! Ktoś zamordował dziecko!
Tuż po dwunastej miastem wstrząsnęła dramatyczna wiadomość. – Możemy potwierdzić, że w mieszkaniu znaleziono zwłoki 24-letniej kobiety i jej trzyletniego synka – poinformowała mł. asp. Edyta Klepczyńska z Komendy Powiatowej Policji w Gryficach.
Sąsiedzi z klatki obok natychmiast wytypowali ofiary. – To chyba nasza Małgosia i jej synek.
– Niemożliwe. Takie śliczne, bezbronne dziecko. Jeszcze wczoraj widziałam, jak szedł z mamą na spacer. Uśmiechał się do niej i rozglądał się wkoło tymi swoimi czarnymi oczkami. Kto mógł zrobić coś tak potwornego? – pytała Zenona Więcek, sąsiadka ofiar.
Kiedy gruchnęła wieść, że policja poszukuje brata zamordowanej kobiety, mieszkańcy nie ukrywali, że są w szoku. – On kilka dni temu wyszedł z więzienia. Podobno wcześniej jej groził. Małgosia mówiła, że z więzienia do niej, jej siostry i brata przysłał list z pogróżkami. Ona się go bała – mówi znajoma zamordowanej kobiety.
Obława
Policja niemal natychmiast udostępniła portret poszukiwanego. W pościg za Marcinem B. ruszyły setki policjantów. Funkcjonariusze z całego regionu przeszukiwali najmniejsze zaułki miasta. Zablokowano wszystkie drogi wyjazdowe z Gryfic. Tuż po zmroku mieszkańcy rozpierzchli się do domów.
– Boimy się wyjść na ulicę. Morderca jeszcze gdzieś się czai. Oby złapali go jak najszybciej – mówiła Aleksandra Mączek.
Marcin B. w ręce policji wpadł kilkadziesiąt godzin po tragedii. Antyterroryści dorwali go na gorzowskim dworcu. W prokuraturze usłyszał zarzut podwójnego zabójstwa. Podczas przesłuchania opowiadał, że najpierw zabił siostrę. Chciał, żeby cierpiała. Dlatego pierwszy cios prawdopodobnie wymierzył w brzuch. Dziecko zginęło, bo przerażone krzykiem matki, weszło do pokoju. Po wszystkim Marcin B. wziął kąpiel, przespał się i po kilku godzinach opuścił mieszkanie. Zmasakrowane ciała znalazł rano ojciec chłopca.
– Nie dochodzi do mnie jeszcze fakt, że jej już nie ma. Że nigdy nie usiądzie już na tym krześle – mówi koleżanka z pracy zamordowanej kobiety.
Śmierć za śmierć
Śmierć małego chłopca wśród mieszkańców wywołała największy szok. Na schodach domu, niedaleko od miejsca, gdzie wraz z mamą stracił życie, zapłonęły znicze. – Modlę się i płaczę. Sama mam wnusia w tym wieku. Jaką trzeba być bestią, żeby zrobić coś takiego?! – z trudem mówi Alicja Bączyk z Gryfic.
– To była porządna rodzina. Znałam ich. Tylko ten brat rozrabiał i siedział w więzieniach. Za to, co zrobił, powinien sam być skazany na jakieś tortury – dodaje poruszona Mirosława Maciejewicz.
Kiedy zabójcę przewieziono do gryfickiego aresztu, w mieście z godziny na godzinę rosła atmosfera linczu. Przed komendą policji zgromadził się tłum. Prawie do północy słychać było głośne skandowanie. – Śmierć za śmierć! – wołali mieszkańcy. – Na niego czekają już w więzieniu. Oni mają swój kodeks. Zabójca dziecka w oczach współwięźniów jest śmieciem.
Szczególnie niebezpieczny
W poniedziałek rano Sąd Rejonowy w Gryficach przychylił się do wniosku prokuratora o tymczasowy areszt na trzy miesiące. Marcin B. trafił do Zakładu Karnego w Goleniowie. Mężczyzna otrzymał status szczególnie niebezpiecznego. Wcześniej ponad siedem lat spędził w więzieniach w różnych częściach Polski.