Edyta Masternak, współpracująca z Centrum Wolontariatu w Lublinie, będzie pomagać w Indiach osobom chorym na trąd. Już jutro wylatuje z Polski.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– To wprost nieprawdopodobna historia – mówi Edyta Masternak, która pracuje w Schronisku dla Nieletnich w Dominowie k. Lublina. Od kilku lat współpracuje też z lubelskim Centrum Wolontariatu.
To właśnie z tego środowiska wyszła inicjatywa zorganizowania internetowej zbiórki, która umożliwiłaby pani Edycie wyjazd na wolontariat do Indii, do Ośrodka Rehabilitacji Trędowatych Jeevodaya. Ośrodek prowadzi Polka, dr Helena Pyz, świecka misjonarka. Jest jedynym lekarzem w Jeevodaya, jak też skarbnikiem ośrodka.
– Mimo że na stronie internetowej pomagam.pl tych pieniędzy nie udało się zebrać (z planowanych 8 tys. zł do tej pory wpłynęło nieco ponad 2 tys. zł – dop. red.), to prywatnie moi znajomi pomogli mi zebrać potrzebną kwotę. I udało się – cieszy się wolontariuszka.
– Pani Edyta jest rodowitą mieszkanką naszej gminy. Znam jej rodziców. Z mediów elektronicznych dowiedziałem się o jej planach i o tym, że próbuje wyjechać do Indii na wolontariat – mówi Mariusz Szczepanik, wójt gminy Gościeradów, który znajduje się w grupie osób, które pomogły pani Edycie w zebraniu pieniędzy na wyjazd. – Myślę, że takiej osobie jak pani Edyta niesprawiedliwie byłoby nie pomóc. Myślę, że ten wyjazd pozwoli jej być jeszcze lepszą. Poza tym uważam, że to, co chce zrobić pani Edyta, jest dobre, aczkolwiek wiem, że nie wszyscy to akceptują.
– Są takie momenty, że się tego wyjazdu boję – nie ukrywa pani Edyta. – Jednak kiedy takie myśli przychodzą, to albo dzwonię do byłych wolontariuszy, albo czytam w internecie o hinduizmie, o społeczeństwie kastowym albo sprawdzam loty. W ten sposób odzyskuję spokój.
Wolontariuszka leci z Warszawy do Moskwy. – A stamtąd do Delhi. Tam przesiadam się na wewnętrzne indyjskie linie lotnicze – opowiada. – W Jeevodaya będę następnego dnia rano, czyli w piątek.
Tymczasem zbiórka na pomagam.pl cały czas trwa. – Te pieniądze na pewno zostaną dobrze spożytkowane – zapewnia pani Edyta, która do Indii zabiera prezenty dla dzieci przebywających w ośrodku. – To są m.in. zabawki, kolorowe karteczki, baloniki, nożyczki i dziurkacze. Biorę też książkę dla dr Heleny.
Niestety z powodu ograniczeń w wadze bagażu pani Edyta nie może zabrać zbyt dużo. – Moje zakupy wyglądały tak, że najpierw ważyłam kredki czy bloki rysunkowe. Sprawdzałam, które kartki są lżejsze, aby zabrać jak najwięcej.
Z Polski może wylecieć 23 kg bagażu głównego i 10 kg podręcznego. – Tyle że ostatnia przesiadka – i to jest nie do przejścia – to odpowiednio 15 kg i 7 kg. Z takim bagażem muszę więc wylecieć już z naszego kraju – mówi pani Edyta.