Nie wszystkim podoba się powołanie na stanowisko zastępcy burmistrza Edwarda Kawęckiego.
Hanna Mazurkiewicz broni swojej decyzji, a o swoim najbliższym współpracowniku ma jak najlepsze zdanie
Anonimowy Czytelnik w liście do redakcji wytyka Kawęckiemu wiek i okoliczności jego odejścia najpierw ze stanowiska dyrektora szkoły, a następnie przewodniczącego Rady Miasta. Jego zdaniem, burmistrz powinna stawiać na ludzi młodych.
Kawęcki zanim przyszedł do magistratu był przez cztery kadencje miejskim radnym. Przez długi czas też tej radzie przewodniczył.
– Z Edwardem Kawęckim odkąd zostałam burmistrzem zawsze dobrze mi się współpracowało – zapewnia Hanna Mazurkiewicz. – Jest doświadczonym samorządowcem. Doceniam także jego umiejętności kierowania ludźmi wyniesione z pracy w kuratorium i na stanowisku dyrektora naszego II LO. A że ma 72 lata? Przecież w takim samym wieku jest Donald Trump!
Do burmistrz Mazurkiewicz nie przemawia też zarzut, że nie postawiła na młodego człowieka. Młodego zastępcę już miała i się na nim zawiodła.
Sam Kawęcki zapewnia, że powołanie go na stanowisko burmistrza w żadnej mierze nie wynikało z układów politycznych.
– Mogę mieć tylko satysfakcję, że jako samorządowiec zostałem w ten sposób wyróżniony – mówi Edward Kawęcki. – Ponadto trzeba pamiętać, że do wyborów samorządowych pozostało już niewiele ponad pół roku. Pani burmistrz trudno byłoby znaleźć kogo innego na stanowisko zastępcy z zaledwie półroczną gwarancją pracy. Tymczasem ja byłem dyspozycyjny.
Kawęcki tłumaczy, że odszedł ze stanowiska dyrektora szkoły, gdyż skończył mu się okres powołania i jednocześnie ukończył 65 lat. Ówczesne przepisy wykluczały osobom starszym pracę w zawodzie nauczyciela.
– Do dzisiaj mam w pamięci piękne pożegnanie, jakie zorganizowali mi nauczyciele i uczniowie – dodaje Kawęcki. – Przybyło wówczas wielu znakomitych gości z miasta i powiatu. Z sentymentem przechowuję pamiątki z tej uroczystości.
Jeśli chodzi o ubiegłoroczne ustąpienie z funkcji przewodniczącego Rady to – jak tłumaczy Kawęcki – było skutkiem umowy z radnym Januszem Rzepką, który miał go zastąpić w połowie kadencji. We wniosku o jego odwołanie jego polityczni oponenci twierdzili, że nie spełniał on należycie funkcji przewodniczącego, bo nie potrafił arbitralnie stanąć ponad podziałami w Radzie Miasta.