Choć menu topowych lubelskich restauracji dorównuje pomysłami i ceną warszawskim lokalom, to część z Was tęskni za tradycyjną kuchnią. I choć domowe jedzenie występuje jedynie w domu, to są jeszcze w Lublinie miejsca, gdzie nadal karmią jak za dawnych lat
To chyba najbardziej domowa restauracja w naszym mieście. - Sekretem naszych potraw jest połączenie tradycyjnych przepisów kuchni polskiej z nutką młodej, kobiecej fantazji i szczyptą kulinarnego szaleństwa - piszą właścicielki tego miejsca.
I choć bardzo smakują mi tam zupy, cielęcina w sosie własnym i klopsiki w sosie koperkowym, to największą radość sprawia mi mielony z ziemniakami i zasmażanymi buraczkami. Co może być niebywałego w mielonym? Świeża łopatka, cebula, jajko, sól, pieprz i proporcje. One są najważniejsze.
Anuszik bar: Armeński kebab
To klimatyczny bar na lubelskim Czechowie. Przesympatyczni właściciele przyrządzają tu mięso na grillu opalanym drewnem. Do tego są kiszone warzywa, a jak komu się poszczęści: kawałek solonego sera.
Hitem jest armeński kebab. Wołowinę mieli się z cebulą, dodaje sól, pieprz, paprykę i masło, wyrabia, ponownie mieli i oblepia mięsem szpadki. Podłużne, okrągłe kebabki piecze się nad ogniem i podaje zawinięte w tradycyjny placek lawasz.
BelEtage: strogonoff
Zjecie tu doskonały antrykot, ale dla mnie popisowym daniem jest słynny Beef Strogonoff z grzybami leśnymi. Nazwa potrawy pochodzi od nazwiska hrabiego Pawła Stroganowa, potrawę wymyślił francuski kucharz Carême, który był od 1815 nadwornym kucharzem cesarza Aleksandra I. To polędwica krojona w długie paski, smażona z cebulą i grzybami, z dodatkiem ogórków kiszonych.
Browar Grodzka 15: Golonka
Restauracja ma browar w piwnicach, gdzie warzy się piwo i taras z widokiem, jakiego nie ma żadna inna restauracja w Lublinie.
Ma też prawdopodobnie najlepszą golonkę w mieście. I nie chodzi tu o kilogramowy kawał mięsa na talerzu, jaki podają przydrożne zajazdy, ale o specjalną golonkę z młodego prosiaka w sosie z piwa miodowego. Golonka podana jest na marynowanych buraczkach i pierwszorzędnym purre ziemniaczanym. Nic dziwnego, że adres Grodzka 15 to hasło, na które smakosz warszawski potrafi rzucić wszystko i przybyć do Lublina.
Gospoda u Kowalskich: Tradycyjny schabowy z jajem
Gospoda mieści się w drewnianej chacie skrytej przy Alei Spółdzielczości Pracy. Trzeba się tam wybrać na dłużej, ale jedzenie jest tego warte. Zupa z królika czy rosół z gęsi to poezja smaku. Kucharze wiedzą, jak zabrać się za karkówkę, żeby mięso było soczyste i mięciutkie.
Wygląda na to, że mają tu najlepszy schabowy w mieście w rozmiarze XXL. Schabowy podawany jest z maślanym pure i surówką. Niby schabowy to proste danie, wystarczy, żeby schab był świeży, nie z zamrażarki. Ale w tej rodzinnej restauracji wiedzą, jak mięso doprawić, jak dopieścić panierkę. Jak za dawnych lat.
Hades Szeroka: tarty
Jeszcze parę lat temu przebojem restauracji Hades Szeroka był tatar w kilku odmianach i golonka gotowana według przepisu Kazimierza Grześkowiaka. I choć te potrawy nadal w karcie są, to palmę pierwszeństwa przejęły tarty.
W karcie jest ich duży wybór. Z gruszką i boczkiem, ze szpinakiem, z ziemniakami i boczkiem, z brokułami i serem, szynką i pieczarkami a nawet lubelska z kaszą gryczaną i grzybami. Elżbieta Cwalina ma do tarty dobrą rękę.
Kardamon: Żur z prawdziwkami
W Kardamonie kelnerzy mówią w kilku językach, a portrety sławnych ludzi, którzy tu jedli, już nie mieszczą się na ścianach. Szefowie kuchni wciąż eksperymentuję, a ja chodzę tam na żur z prawdziwkami.
Jest to żur na tradycyjnym zakwasie, podaje się go z pulpecikami. Jeśli dodać do tego kilka odmian chlebów i bułeczek pieczonych na miejscu, to spotkanie z takim żurem to czysta przyjemność. Tym bardziej, że udało się kucharzom zakląć w nim smak staropolskiej kuchni z wielką historią.
Na Rogatce: Stek z duszonymi rydzami
Ta hotelowa restauracja od lat trzyma poziom. Nic dziwnego, że stała się miejscem rodzinnych obiadów. Dominuje kuchnia polska, są warzywa z pieca i zawsze smaczny pstrąg.
A ja lubię ich wołowinę. O dobre steki w mieście trudno, a mi się o czasu do czasu marzy nawet nie stek, ale duszony szponder z ziemniakami. O charakterystycznym smaku, ze stosowną, kleistą fakturą. Kto ceni wołowinę, wie o czym mówię.
Kiedy pytają mnie znajomi, gdzie zjeść dobrą wołowinę - polecam restaurację Na Rogatce i stek wołowy marynowany w ziołach, podany z odrobiną sosu balsamico, dobrymi ziemniakami i warzywami z pieca. Stek jest tak wysmażony, jak klient sobie zażyczy.
Św. Michał: Żeberko XXL
To najbardziej oblężone miejsce na Starym Mieście w Lublinie. Właściciele wpadli na ciekawy pomysł, żeby podawać flaki i forszmak zapiekane w piecu. Potrawy nakrywa się ciastem cebularzowym, ciasto zapieka się na rumiano, a po przebiciu się przez ciasto w środku jest to, co trzeba.
Żebro św. Michała trzyma poziom, choć nie trzyma ceny, które niepostrzeżenie idą w górę. Żeberka są soczyste, mięciutkie, trafnie doprawione. I zajmują pół stolika. Oczywiście samego mięsa jest mniej, ale smaków i zabawy z podjadania dużo.
Valentino. Chleb i wino: Mostek cielęcy
Ta stosunkowo młoda restauracja przy szosie kraśnickiej ma chyba jeden z najszlachetniejszych wystrojów. Prostota wnętrze, biel, piękne zastawy i dopieszczony taras pozwalają zaznać wytchnienia i skupić się na smakach.
Jeżdżę tam na zupę z baraniną i bobem, która jest dla mnie królową zup na kulinarnej mapie miasta. Cenię tatara po staropolsku podawanego tak, jak podawali go najwięksi mistrzowie w niegdysiejszej Polonii czy Wiśle. Kibicuję ogonom wołowym i czekam, aż szef kuchni je dopracuje na bank. Ale od czasu do czasu wybieram się tam ze znajomymi na mostek cielęcy, który jest kwintesencją polskiej kuchni. Wielbiła go Lucyna Ćwierczakiewiczowa. Jak smakuje? Przekonajcie się sami.