

Było jeszcze przed świtem, gdy na poddaszu domu w Ciechankach Krzesimowskich niedaleko Łęcznej pojawił się ogień. Pani Róża z dwiema córkami zdołały wybiec na zewnątrz. Strażacy pożar ugasili, ale budynek do zamieszkania się nie nadaje. Pieniędzy na odbudowę brakuje.

Pożar w domu rodziny Gajowiaków z gminy Łęczna wybuch wczesnym rankiem, 25 maja. Ogień najpierw zaczął trawić poddasze. Około godz. 3.50 hałasy dobiegające z dachu, najpewniej trzask łamanego poszycia, pierwsza usłyszała 17-letnia Justyna. Dziewczyna szybko obudziła mamę Różę i młodszą siostrę, 14-letnią Agatę. Jej starszego brata, 19-letniego Kacpra tej nocy w domu nie było. Pracował na nocnej zmianie.
Gdy pani Róża z córkami zorientowały się, że się pali, chwyciły najpotrzebniejsze rzeczy, wybiegły na zewnątrz i zadzwoniły po pomoc. Na miejsce skierowano cztery jednostki straży pożarnej. Do Ciechanek Krzesimowskich przyjechali strażacy z Łęcznej, Łuszczowa-Kolonii i Łańcuchowa. W trakcie akcji pożar ugasili, rozbierając jednocześnie część konstrukcji dachu bo wyeliminować wszystkie zarzewia ognia. Samym domowniczkom fizycznie nic się nie stało.
- Ale trauma po tym, co się stało, na pewno zostanie z nimi na długo - przyznaje Iwona Mazur, krewna pani Róży. - Teraz wszyscy, cała rodzina, staramy się im pomóc. Pomagać będzie także miejscowe koło gospodyń, które szykuje kiermasze charytatywne. Jestem wdzięczni za każdy gest wsparcia - dodaje.
Rodzina Gajowiaków najpierw została przygarnięta przez bliskich, a następnie skorzystała z pomocnej dłoni wyciągniętej do nich przez właścicielkę jednej z łęczyńskich firm. Pracodawczyni pani Róży, która w mieście prowadzi pub i pokoje gościnne, zaoferowała im darmowy nocleg - do czasu zakończenia remontu domu.
Pani Róży nigdy się nie przelewało. Z mężem, który sam częściej był problemem, niż oparciem, rozwiodła się rok temu. Jako samotna matka trójki dzieci pracowała, by utrzymać rodzinę. Mimo trudności udawało im się przetrwać. Niedawno wyremontowali łazienkę i planowali uregulować majątkowe zawiłości. W celu wykupu prawa do brakującej połowy domu, kobieta zaciągnęła kredyt. Teraz do listy problemów musi dopisać kolejny - brak własnego (nawet w połowie) dachu nad głową.
W spełnieniu marzenia - odbudowie domu - pogorzelcom można pomóc. Na stronie internetowej zbiórki https://pomagam.pl/dyc7n8 jest już ponad 300 wpłat o łącznej wysokości przekraczającej 40 tys. zł. To wciąż za mało, by myśleć o powrocie. Celem jest kwota 150 tys. zł.
Czy uda się tyle zebrać? Pani Róża z synem i córkami bardzo na to liczą. - Każda, nawet najmniejsza wpłata, przybliży ich do zaznania bezpieczeństwa pod własnym dachem - przyznaje założycielka zbiórki.



