Gdyby ofiara nożowniczki nie zasłabła na ulicy, sprawa nie znalazłaby sądowego finału a Marzena M., nie byłaby oskarżona o usiłowanie zabójstwa.
Marzenie M. spodobał się radiomagnetofon, który stał na telewizorze. Sprzeciwiła się jej kobieta, która tam mieszkała.
Nie chciała go oddać. Wówczas, jak udowadnia prokuratura w akcie oskarżenia, Marzena M. zagroziła, że ogoli ją na łyso. Chwyciła z nożyczki, przewróciła kobietę na podłogę, po czym zaczęła obcinać jej włosy. Potem w jej rękach znalazł się nóż. Dwa razy ugodziła nim swą ofiarę w klatkę piersiową a raz w plecy.
Ranna straciła przytomność. Gdy się ocknęła …nie chciała, żeby wzywać pogotowie. Po trzech dniach wyszła na ulicę. Zasłabła. Trafiła do szpitala, gdzie lekarze zobaczyli rany od noża. Sprawą zajęła się prokuratura.
Marzena M. stanie przed Sądem Okręgowym w Lublinie.