Skąd bliski kolega zamordowanego znał szczegóły śmierci Pawła Marzędy i to zanim poznała je prokuratura? Wszystko opisał na gadu-gadu.
Mężczyzna został przesłuchany w charakterze świadka.
Paweł Marzęda z Lubartowa zginął na początku lipca 2007 roku w warsztacie samochodowym w Kolonii Pałecznica. Jego zwłoki zabójca zakopał w lesie pod Parczewem. Kilka dni potem za kratki trafił Krzysztof P., oskarżony teraz o zabójstwo.
Mężczyzna dopiero 18 lipca 2007 roku opowiedział śledczym, że Paweł został zamordowany obok samochodu oraz zrelacjonował, jak wyglądało zakopywanie zwłok.
W piątek w Sądzie Okręgowym w Lublinie zeznawał jeden z najbliższych kolegów Pawła. Okazało się, że już 13 lipca 2007 roku dokładnie opisał przebieg zbrodni swej znajomej przez komunikator internetowy gadu-gadu. Zapis rozmowy został zabezpieczony.
Mężczyzna napisał, w którym miejscu garażu zginął Marzęda, kto zadał śmiertelny cios, a nawet jakie przy tym padły słowa. Potem podał szczegóły zakopania zwłok.
- Tak sobie to wyobrażałem, nie wiem dlaczego jest to zgodne z relacją Krzysztofa P. ze śledztwa - tłumaczył się świadek. - To dla mnie dziwne. Miałem w tym czasie kontakty z osobami zajmującymi się jasnowidzeniem, ale nie rozmawialiśmy o tym, o czym Krzysztof P. będzie zeznawał w śledztwie.
Śledczy wciąż sprawdzają, kto jeszcze brał udział w zabójstwie Marzędy. Zarzuty współudziału w zbrodni usłyszało dwóch mieszkańców Lubartowa. Prokuratura najpierw doprowadziła do ich aresztowania, ale potem uznała, że nie ma na nich dowodów.
W tym tygodniu Prokuratura Krajowa stwierdziła, że w tym postępowaniu doszło do błędów.
Szczegóły sprawy na www.mmlubartow.pl