Nawet miesiąc może potrwać naprawa zniszczonego wodociągu, który zaopatrywał w wodę około 900 domów i mieszkań. – I jak tu sprzątać po kataklizmie, w czym prać, co pić? – zaalarmowali nas w poniedziałek powodzianie.
Pani Sabina z Zastowa Karczmiskiego już od ponad 3 tygodni żyje jak w średniowieczu. – Kiedy nie było do nas żadnego dojazdu i nikt nie dostarczył nam wody, to sami się po nią wyprawialiśmy. Ktoś dopływał do wału, a dalej, do Rogowa, jechał samochodem – opowiada. – Przywoziliśmy zapas dla kilku rodzin. Teraz jest już łatwiej, bo możemy dojechać do ujęcia od razu autem.
– Zalało zestawy hydroforowe, stację uzdatniania wody i studnię głębinową – wyjaśnia Wiesław Gałek ze spółki Agro, która opiekuje się siecią wodociągową w gminie.
Problem jest o tyle poważny, bo ze zbiornika na rzece Lubomirce korzysta ponad dwie trzecie mieszkańców gminy. – A najbliższe działające ujęcie jest w Rogowie – mówi Grzegorz Teresiński, wójt Wilkowa.
Służby odpowiedzialne za zaopatrzenie przyznają, że dowożenie wody beczkowozami bywa trudne. – To ciężkie samochody, a drogi są rozmyte. W poniedziałek rano jeden z pojazdów musiała wyciągać koparka, bo ugrzązł w błocie – mówi Wiesław Gałek z Agro. – Problem jest także w tym, że ludzie nie mają w czym trzymać przywożonej przez nas wody. Brakuje im odpowiednich naczyń.
Zdaniem Gałka, mieszkańcy Wilkowa na bieżącą wodę będą musieli poczekać nawet miesiąc. Tyle zabierze sprowadzenie i zamontowanie nowych hydroforów. – To niemieckie urządzenia, których nie można kupić w Polsce – tłumaczy. – Poza tym trzeba wyczyścić studnie głębinowe i naprawić sieć. W okolicy jednego z wałów zostało zniszczone prawdopodobnie około 400 metrów rur.
Jest jeszcze cień nadziei na poprawę dramatycznej sytuacji. – Jeśli uda się szybko naprawić sieć, to woda z Rogowa, który jest połączony ze zbiornikiem na Lubomirze, popłynie do wszystkich odciętych domów. W tym czasie będziemy mogli czekać na urządzenia z Niemiec – wyjaśnia Gałek.