Jest akt oskarżenia w sprawie głośnej zbrodni w Kępie Choteckiej. 24-letni Krzysztof K. miał tam gołymi rekami zatłuc kolegę. Później przyczepił go do traktora i zaciągnął do własnoręcznie wykopanego grobu.
Do zabójstwa doszło 19 kwietnia tego roku. Zaginął wówczas 17-letni Patryk. Chłopak wyszedł z domu i pojechał rowerem do sklepu. Kiedy nie wrócił, rodzina zawiadomiła policję. Śledczy ustalili, że nastolatek dotarł do sklepu, gdzie spotkał Krzysztofa K. Ten kupił pół litra wódki i chipsy, po czym obaj pojechali na przystanek w Kępie Choteckiej. Patryk rowerem, a Krzysztof ciągnikiem. Tam wspólnie pili alkohol. Patryk miał w obraźliwy sposób określić dziewczynę kolegi. Krzysztof kopnął go wówczas z obrotu nogą w twarz. Później zadał podobny cios w szyję. Z akt sprawy wynika, że 24-latek okładał Patryka pięściami po głowie tak długo, aż chłopak stracił przytomność. Wtedy napastnik skrępował mu nogi i przyczepił go do traktora. Przez 1,5 km wlókł Patryka betonową drogą przy wałach przeciwpowodziowych. Prawdopodobnie chłopak jeszcze żył.
Śledczy ustalili, że Krzysztof dotarł w pobliże zagajnika. Wykopał grób, rozebrał chłopaka, wrzucił go do dołu, przykrył ubraniami i zasypał. Zamaskował miejsce trawą. Biegli ustalili później, że Patryk zmarł przed zakopaniem. Udusił się własną krwią.
Z relacji świadków wynika, że feralnej nocy ciągnik Krzysztofa K. utknął na poboczu. Jeden z mieszkańców próbował mu pomóc. Zapamiętał, że 24-latek był zdenerwowany i mówił do siebie. Jednym z dowodów w sprawie są też ślady, jakie jego ciągnik zostawił na wale wzdłuż Wisły. Była tam również krew, na co zwróciła uwagę siostra zaginionego.
Istotna jest również relacja kierowcy, który ok. godz. 23.00 jechał drogą w Kępie Choteckiej. Na poboczu zauważył ciągnik, rower i leżącego obok mężczyznę, który bezwładnie ruszył ręką.
Krzysztof K. nie przyznał się do zabójstwa. Grozi mu dożywocie. Jego sprawą zajmie się Sąd Okręgowy w Lublinie.