Lubelska Izba Rolnicza przestrzega rolników przed zbyt pochopnym zawieraniem umów dzierżawy ziemi z firmami, które chcą stawiać fermy wiatrowe w naszym regionie.
na rolników.
- Podpisując taką umowę rolnik zakłada sobie pętlę na szyję - mówi bez ogródek Robert Jakubiec, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej.
- Żeby była jasność: jako izba nie jesteśmy przeciwni takim inwestycjom. Chcemy tylko, żeby umowy były korzystne dla obu stron, nie tylko firmy. Przejrzeliśmy kilkadziesiąt takich umów i nie trafiłem na taką, która nie obciąża rolnika. W niektórych kary umowne za jej zerwanie sięgają 100 tys. euro!
W wielu przypadkach firmy zainteresowane budowaniem ferm wiatrowych przerzucają wszelką odpowiedzialność na rolników. Związują właścicieli ziemi umowami nawet na 29 lat, co powoduje, że przez ten czas rolnicy nie mogą użytkować gruntów, a nie ma pewności, że będą czerpali zyski z tego, że na ich działce stanie wiatrak.
- W wielu przypadkach osoby, które podpisują umowy z rolnikami, robią to w czyimś imieniu. Po to, by później móc scedować na kogoś prawa z umowy. Myślimy, że tym kimś mogą być zachodnie firmy, które dziś nie mogą kupować w Polsce ziemi - dodaje prezes Jakubiec.
Przedstawiciele firm pojawili się ostatnio w Końskowoli, Puchaczowie, Szczebrzeszynie, Chrzanowie, Trzydniku i w kilku innych miejscowościach.
Fabian Plapis