Sąd Apelacyjny w Lublinie nie zgodził się w czwartek na złagodzenie wyroku 47-letniemu Janowi Ch., który w Ostrowie Lubelskim najechał na byłą żonę samochodem, a potem dobił ją ostrym narzędziem. Zabójca liczył na uniewinnienie.
– Zabójstwo było brutalne, dokonane w biały dzień, na oczach całego miasta i syna, który siedział w samochodzie – tak sędzia Cezary Wójcik uzasadnił utrzymanie wyroku w mocy.
Jan i Zofia Ch. mieli trójkę dzieci. Dwójka młodszych mieszkała z kobietą w wynajmowanym domu w Ostrowie Lubelskim. Najstarszy syn – na stancji z ojcem. 22 lipca 2010 roku, kilka godzin przed zabójstwem, Jan Ch. dostał pismo od komornika, z którego wynikało, że ma płacić zaległe alimenty na dzieci. Zdenerwowany pojechał do adwokata, był też w opiece społecznej.
Tego dnia po południu dostrzegł byłą żonę na ulicy prowadzącej do centrum Ostrowa Lubelskiego. Najechał na nią samochodem, w którym był też jego nastoletni syn. Kobieta przewróciła się. Szybko wstała, próbowała uciekać. Zabójca dogonił ją i zadał jej cztery ciosy ostrym narzędziem.
Jan Ch. ukrywał się z synem w lesie. Wpadł w obławie. Na pierwszej rozprawie przed Sądem Okręgowym w Lublinie, twierdził, że nie zabił. Pytany o to, co zaszło 22 lipca ub. roku, najczęściej odpowiadał "nie pamiętam”.
– Zrozumiałem wyrok – odparł krótko po usłyszeniu, że wiele lat spędzi w więzieniu.
Wczorajszy wyrok jest prawomocny. – To właściwa kara, szkoda tylko że proces trwał tak długo – powiedział po wyroku brat zamordowanej kobiety.