Czterech mieszkańców Lublina i okolic, dwóch z powiatu kraśnickiego i jedna Tomaszowa Lubelskiego przyleciało z USA samolotem, w którym podróżowała kobieta zakażona wirusem A/H1N1. Do sześciu z nich dotarli już policjanci i sanepid.
Po tym jak wczoraj wieczorem okazało się, ze mieszkanka województwa podkarpackiego zachorowała na nowy rodzaj grypy, policja wraz z sanepidem rozpoczęła poszukiwanie osób, które podróżowały z nią samolotem.
Poszukiwania zakończyły się sukcesem.
- Rozmawialiśmy już z sześcioma osobami - mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik KWP w Lublinie. - Twierdziły, że czują się dobrze.
- Osoby te zostały objęte nadzorem epidemiologicznym. Co kilka godzin odwiedza ich, lub kontaktuje się telefonicznie pracownik sanepidu - mówi Janusz Słodziński, wojewódzki inspektor sanitarny w Lublinie.
Objawy choroby mogą wystąpić maksymalnie po siedmiu dniach od kontaktu z wirusem.
- Wszyscy czują się dobrze, nie mają żadnych objawów chorobowych. Nadzorem sanitarnym objęci zostali także domownicy - dodaje Słodziński.
Sanepid nie nalegał, aby osoby, które miały kontakt z chorą na pokładzie samolotu, nie opuszczały swoich domów. - Ale dobrze by było, gdyby się nie ruszały z domu - stwierdza inspektor.
Dziś poznaliśmy też wyniki badań piętnastoletniej gimnazjalistki z Lublina, która wróciła z wycieczki do Hiszpanii.
- Wynik jest negatywny, nie ma nowej grypy - mówi Tomasz Leonkiewicz, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w szpitalu im. Jana Bożego w Lublinie. - Wypisaliśmy ją do domu.
Nastolatka trafiła do szpitala w środę. Miała infekcję i objawy grypopochodne. Razem z nią w okolicach Barcelony było 32 uczniów i trzech nauczycieli.
- Po pobycie w innym klimacie i długiej podróży autokarem kilkoro z nas zachorowało - mówi Natalia z Turki, jedna z uczestniczek wycieczki. - Kiedy dowiedzieliśmy się o tej dziewczynie, obleciał nas strach. Ale okazało się, że to zwykłe przeziębienie.