Szpital w Łukowie nie naraził małej Zosi na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Prokuratura Rejonowa w Łukowie umorzyła śledztwo w tej sprawie.
Afera z małą Zosią, pacjentką szpitala św. Tadeusza w Łukowie wybuchła w lutym rok temu. Podopieczna łukowskiego domu dziecka miała rotawirusa i przebywała w łukowskim szpitalu od 21 grudnia do 2 stycznia. W tym czasie - jak twierdziła grupa rodziców - dziewczynka miała być zaniedbywana przez personel medyczny. W połowie lutego rodzice ujawnili amatorskie nagrania, na których widać m.in. Zosię leżącą w swoich odchodach. W marcu 2015 roku prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie.
- Przesłuchano kilkudziesięciu świadków, analizie poddano dokumentację medyczną dotyczącą małoletniej. Dokonano oględzin nagrania dotyczącego małoletniej z urządzenia rejestrującego przekazanego przez dziennikarzy, dołączono wyniki kontroli szpitala dokonanej przez NFZ , wyniki kontroli Konsultanta Krajowego w dziedzinie pediatrii oraz wewnętrznego postępowania służbowego- wymienia Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
- W toku śledztwa ustalono, że w związku z pobytem małoletniej na Oddziale Dziecięcym i Rehabilitacji Dzieci Niepełnosprawnych nie doszło do narażenia jej na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – stwierdza rzecznik. - Ustalono, iż zdarzały się okresy, kiedy u małoletniej nie było opiekuna – czy to wychowawcy z Placówki Wielofunkcyjnej czy też osoby z rodziny. Okresy te sięgały kilku godzin w ciągu dnia, jak też całych nocy. Nie budzi jednak wątpliwości, iż w tym czasie dziecko pozostawało pod opieką personelu Oddziału Dziecięcego – dodaje Syk-Jankowska.
Zdaniem prokuratury, nagrania audiowizualne oraz fotografie dostarczone przez grupę rodziców, odnoszą się wyłącznie do dnia 28 grudnia 2014 roku i „nie stanowią dowodu na dopuszczenie się czynu o znamionach przestępstwa”. - Dziewczynka nie posiadała żadnych odparzeń czy zmian skórnych, które mogłyby świadczyć na przykład o niewłaściwej częstotliwości zmiany pieluchy czy bielizny- precyzuje pani rzecznik.
Prokuratura dopatrzyła się jednak kilku uchybień, dotyczących m.in. inhalacji Zosi przez osoby spoza personelu pielęgniarskiego oraz braków w kartach obserwacji. Zdaniem prokuratury te niedopatrzenia „rodzić mogą wyłącznie odpowiedzialność służbową i po uprawomocnieniu się postanowienia Prokuratura Rejonowa w Łukowie skieruje stosowną informację dyrektorowi szpitala w Łukowie”.
Prokuratura nie ma też zastrzeżeń do pracy ordynatora oddziału, na którym przebywała Zosia. - Sama ordynator wykonując obowiązki również miała styczność z małoletnią pacjentką i nie stwierdziła zaniedbań w pielęgnacji i opiece. Trudno więc zarzucić, iż nie podjęła działań wobec podległego personelu, skoro nie miała w tym przypadku żadnych informacji o zastrzeżeniach do realizacji zadań przez konkretne osoby - tłumaczy Syk-Jankowska. Postanowienie prokuratury jest prawomocne.
Tymczasem, dziewczynka nadal przebywa w Domu Dziecka w Łukowie. Sąd pozbawił jej rodziców praw rodzicielskich. Natomiast od stycznia łukowski szpital ma nowego dyrektora. Poprzedni po aferze z małą Zosią stracił pracę.