Coraz większe kłopoty finansowe i brak personelu. Jak tak dalej pójdzie, powiatowe szpitale będą musiały zamykać oddziały. Związek Powiatów Polskich chce pilnie spotkać się w tej sprawie z ministrem zdrowia
– Po raz pierwszy od sześciu lat istnieje zagrożenie, że zarządzany przeze mnie szpital zamknie rok ze stratą. Znacznie wzrosły koszty osobowe m.in. w związku z podwyżkami dla pracowników – podkreśla Janusz Hordejuk, dyrektor szpitala w Parczewie i dodaje: – O ile na pielęgniarki i lekarzy dostaliśmy środki celowe z NFZ, o tyle w kolejce czekają już kolejne grupy zawodowe, którym też muszę podnieść pensje.
– Spirala podwyżek jest nie do wykonania – potwierdza Marek Kos, dyrektor szpitala w Kraśniku. – Na pieniądze dla pielęgniarek i lekarzy są co prawda środki rządowe, ale w przypadku pielęgniarek mamy je zagwarantowane tylko do sierpnia. Jak dodaje Marek Kos, potrzebne są pieniądze dla kolejnych grup zawodowych m.in. techników elektroradiologii, fizjoterapeutów czy pracowników laboratorium, z którymi szpital jest w sporze zbiorowym.
Na tym jednak nie koniec. Chodzi też o niedoszacowanie świadczeń medycznych przez NFZ. – Dla małych szpitali powiatowych jest to najbardziej odczuwalne – zaznacza Hordejuk i dodaje, że sytuację finansową pogarsza jeszcze wprowadzenie norm pielęgniarskich (od 1 stycznia jedno szpitalne łóżko ma przypadać na 0,6 etatu pielęgniarskiego, w placówkach dziecięcych 0,8; żeby sprostać nowym wytycznym, szpitale mają dwa wyjścia: zatrudnić dodatkowe pielęgniarki albo zmniejszyć liczbę łóżek – red.).
– W związku z wprowadzeniem tych norm byłem zmuszony zmniejszyć liczbę łóżek. Szpital pomimo chęci zatrudnienia dodatkowych pielęgniarek, z powodu ich braku na rynku pracy nie ma takiej możliwości – tłumaczy Hordejuk. – To spowoduje ograniczenie przyjęć pacjentów, a przez to wykonanie mniejszego kontraktu.
– Pod znakiem zapytania są środki na ryczałt, który dostajemy na działalność leczniczą. W tym przypadku umowa z NFZ jest podpisana tylko do listopada – zaznacza dyr. Kos. – Jak szpital sobie poradzi, jeśli dodatkowe środki się nie pojawią?
Powiatowe lecznice mają też coraz większy problem kadrowy. – Obawiam się, że w związku z brakami lekarzy i problemami z organizacją obsady dyżurowej możemy stanąć przed ryzykiem zamknięcia oddziałów – przyznaje dyr. Hordejuk. – W związku z podpisaniem tzw. lojalek przez specjalistów (deklaracja pracy tylko w jednej placówce w zamian za podwyżkę wynagrodzeń – red.) ubyło nam lekarzy m.in. na ginekologii i geriatrii. Ordynatorzy regularnie zgłaszają mi problemy z organizacją dyżurów, dotyczy to chirurgii, SOR oraz interny.
– Sytuacja jest fatalna, braki wśród lekarzy mamy cały czas. Z ich pozyskaniem problem mają wszystkie szpitale powiatowe – dodaje dyr. Kos.
Jak ratować szpitale?
Ratunkiem dla szpitali powiatowych, które mają coraz większy problem kadrowy mogliby być lekarze rezydenci. Pojawił się pomysł Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych, żeby obowiązkowo odbywali część stażu w szpitalach powiatowych.
W związku z kryzysową sytuacją powiatowych lecznic, z ministrem zdrowia chce pilnie spotkać się Związek Powiatów Polskich. Przedstawiciele ZPP wskazują przede wszystkim na wzrost kosztów związanych z wynagrodzeniami oraz wprowadzenie norm pielęgniarskich.
W najbliższym czasie aby porozmawiać o problemie mają się także spotkać szefowie powiatowych szpitali w województwie lubelskim.