Najwięcej muszą wydać kandydaci na radnych z pierwszych miejsc na listach. W Lublinie zapłacą swojej partii nawet 7 tysięcy złotych.
W PiS kandydaci na radnych wpłacają pieniądze na kampanię prezydencką Lecha Sprawki. Ci z "jedynek” po 7 tys. zł, z drugiego miejsca 5 tys. zł, z trzeciego 3 tys. zł, a z czwartego 1,5 tys. zł.
– Obowiązuje zasada dobrowolności – podkreśla Piotr Kowalczyk, szef PiS w Lublinie.
Na tym nie koniec. Chętni na radnych muszą też sfinansować własną kampanię. – W moim przypadku to w sumie 5 tys. zł – wylicza Marcin Nowak, radny PiS.
Platforma Obywatelska zachęca "lokomotywy” list kandydatów do Rady Miejskiej do wsparcia wspólnej kampanii wyborczej. "Jedynka” powinna zapłacić 3 tys. zł, kandydat z drugiego miejsca 1,5 tys. zł, a "trójka” 500 zł (kwota dobrana pod startujących z tych miejsc Młodych Demokratów). Oprócz tego oczywiście muszą też sfinansować swoją kampanię.
– Liderom list wypada pomóc partii i kandydatowi Platformy na prezydenta Lublina – stwierdza Jacek Sobczak, szef PO w mieście. Tłumaczy, że za te pieniądze mieszkańcy sześciu dzielnic Lublina dostaną gazetkę wyborczą – dwie pierwsze strony zajmie Krzysztof Żuk, a kolejne dwie kandydaci Platformy na miejskich i wojewódzkich radnych ("lokomotywy” list będą wyeksponowane).
Płacą nie tylko ci z najwyższych miejsc na listach. Centralne władze PO zdecydowały, że z każdej kwoty wpłaconej przez kandydata na własną kampanię, 5 proc. idzie na wspólne wydatki komitetu wyborczego. Czyli wpłacając 1000 zł na ulotki, w rzeczywistości kandydat wyda 950 zł.
"Opodatkowani” są również kandydaci PSL. – Nie ma obowiązkowych wpłat. Natomiast z każdej wpłaty, pobieramy 20 proc. na rzecz wspólnej kampanii – mówi Lucjan Orgasiński, rzecznik ludowców.
W SLD jest jeszcze inne rozwiązanie. – U nas nie ma zrzutki. Naszej kampanii nie finansuje też centrala. Każdy musi opłacić ją z własnych pieniędzy – tłumaczy Henryk Bącal, szef sztabu miejskiego SLD.
– Umówiliśmy się, że z każdej wpłaty 10 proc. przekażemy na kampanię dla osób, które nie mają 30 lat lub są bezrobotne – dodaje natomiast Piotr Zawrotniak, odpowiadający za sprawy związane z wyborami do Sejmiku.