Ministerstwo Sprawiedliwości zabroniło zwiedzania Kościoła Św. Trójcy na Zamku lubelskim oraz wieży zamkowej przez wycieczki zbiorowe. Całą winą nieszczęśliwego obiektu zabytkowego jest to jedynie, że był ongi kościołem królów, a dziś leży w obrębie więzienia - oburzał się 90 lat temu dziennikarz „Expressu Lubelskiego”. Dziś każdy ogląda najcenniejszy lubelski zabytek tak często jak chce. Za kilka dni kaplicy i malowidłom przyglądać się będą uczestnicy naukowej konferencji. Wystąpień mogą słuchać wszyscy
W sierpniu minęło 600 lat od namalowania fresków w Kaplicy Trójcy Świętej na zamku w Lublinie. Teraz zbliża się kulminacja obchodów rocznicowych. To trzydniowa konferencja naukowa poświęcona kaplicy, jej architekturze, malowidłom, konserwacji i politycznym okolicznościom inicjatywy fundatorskiej Władysława Jagiełły.
Jak tłumaczą organizatorzy wydarzenia, poprzedni raz naukowcy i badacze spotkali się by porozmawiać o kaplicy dwadzieścia lat temu. Przez ten czas trwały intensywne prace konserwatorskie nad zespołami bizantyńsko-ruskich malowideł znajdującymi się w innych obiektach w Polsce. Dzięki postępowi technicznemu pojawiły się nowe możliwości badawcze. Nowe rzeczy ustalili historycy i historycy sztuki. To wszystko było impulsem by badacze spotkali się w kaplicy ponownie.
Zbrojni w kaplicy
Jednym z kilkunastu specjalistów, którzy między 17 a 19 października będą rozmawiać o naszym najpiękniejszym zabytku, jest kierownik Pracowni Wojskowo-Historycznej przy Katedrze Historii Średniowiecznej KUL, dr hab. Jan Ptak.
- Będę mówił o niektórych detalach w wyglądzie zbrojnych postaci na freskach Kaplicy Trójcy Świętej. Na tych malowidłach w kilku miejscach można dostrzec osoby wyposażone w elementy uzbrojenia charakterystyczne dla wojskowości zachodnioeuropejskiej, w tym także polskiej. Są obecne między innymi w scenach pojmania Chrystusa, „Sądu Sanhedrynu” i straży przy Grobie Pańskim. Można to z pewnością uznać za istotny problem badawczy nie tylko dla historyków sztuki zajmujących się zabytkami wschodniochrześcijańskiego malarstwa, lecz także z punktu widzenia badań nad średniowiecznym uzbrojeniem.
Wizerunki te powstawały w bardzo ważnej dla naszej wojskowości epoce grunwaldzkiej, z której zachowało się niewiele zabytków ikonograficznych, ukazujących wygląd ówczesnych rycerzy. Widoczne na freskach detale wyposażenia zbrojnych postaci mogą więc wzbogacić naszą wiedzę także w tym zakresie. Warto też postawić pytanie, dlaczego malarz posłużył się nimi, ukazując wydarzenia biblijne w konwencjach malarstwa bizantyńskiego. Nie chodzi mi przy tym o formułowanie ostatecznych wniosków, lecz wskazanie zagadnień związanych z interesującą mnie dziedziną.
Dla współczesnych naukowców lubelskie freski mogą dostarczyć jeszcze wielu cennych danych - mówi naukowiec, który poza historią wojskowości średniowiecznej zajmuje się także heraldyką i weksylologią (badającą chorągwie, sztandary, flagi, bandery i inne przedmioty tego typu).
Pytany, czy odkrył w lubelskiej kaplicy jakieś malarskie pomyłki i przyłapał artystów na błędach, tłumaczy, że dzieło zasługuje na najwyższy respekt i powinniśmy uwzględniać wszystkie okoliczności, jakie miały wpływ na jego powstanie.
Dbamy cały wiek
Wystrój malarski zamkowej kaplicy to - jak oceniają fachowcy - najcenniejszy i najlepiej zachowany zespół malarski, spośród kilku znanych nam fundacji bizantyńsko-ruskich króla Władysława Jagiełły. Konferencja ma na celu podsumowanie dotychczasowych badań i ustaleń ale i wymianę doświadczeń w gronie specjalistów.
Zwłaszcza, że troska o zabytek ma swoją długą historię. Konserwacja malowideł też ma jubileusz: 100 lat.
Dziś wchodząc do kaplicy i patrząc na freski trudno uwierzyć, że przez wiele lat XIX wieku były one pokryte pobiałą i otynkowane. A sama kaplica pełniła funkcję kaplicy więziennej. Po odzyskaniu niepodległości więzienie było tu nadal ale prowadzono konserwację odsłoniętych malowideł.
- Przez szereg lat pracowano gorliwie nad restauracją fresków. Mozolnie zarabiano kitem miejsca, w których powierzchnia malowideł rozbita była uderzeniami kilofów, a następnie, stworzywszy w ten sposób jedną płaszczyznę, nasycano fresk chemikaliami, które przywracały im żywość kolorytu, utraconą w ciągu wieków. Praca szła cal za calem, gruntownie, bez pośpiechu. Juliusz Makarewicz, Edward Trojanowski, Janusz Świeży, Stefan Matejko trudzili się przez cały niemal czas trwania wojny, a nawet dłużej, bo do roku 1923, starając się przywrócić dawną, świetną postać spłowiałym cudom - wyliczał konserwatorów i malarzy Józef Czechowicz w tekście z 1925 roku, opisując przy okazji metody stosowane w konserwacji blisko sto lat temu.
Także Józef Czechowicz jest autorem przytoczonego na wstępie artykułu z 1928 roku, w którym poeta oburzał się na decyzję władz, które uniemożliwiały zwiedzania pięknego wnętrza kaplicy szkolnym wycieczkom. Tolerowały jedynie wizyty pojedynczych osób powołując się na bezpieczeństwo więzienia.
Teraz, w myśl wytycznych konserwatorskich, kaplicę może jednorazowo oglądać maksymalnie 30 osób. I mają na to kwadrans. Kto planuje oglądanie 600-letnich fresków powinien to zrobić jak najszybciej. Muzeum Lubelskie szykuje się do wielkiego remontu zamkowych pomieszczeń. Choć Kaplica Trójcy Świętej nie bierze udziału w projekcie, to w związku z pracami na zamku będzie musiała być zamykana. Trwa ustalanie harmonogramu prac i zasad udostępniania.
(oprac.)