Szefowie firmy windykacyjnej z Lublina odpowiedzą za wyłudzenia. Podobne zarzuty usłyszał ich kompan, pracownik banku. Zdaniem śledczych, panowie stworzyli rodzaj piramidy finansowej. Ich klienci stracili co najmniej milion złotych.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Główni podejrzani to 53-letni Jarosław L. – właściciel firmy oraz 42-letni Artur S. – prezes spółki. Wraz z nimi zatrzymano 29-letniego Damiana L. – pracownika jednego z lubelskich banków. Wszyscy wpadli na początku tego tygodnia.
Z ustaleń śledczych wynika, że dwaj przedsiębiorcy postanowili rozwinąć swoją działalność.
– Przy pomocy bankiera wyszukiwali zamożnych klientów, proponując im inwestycję pieniędzy w działalność swojej firmy – wyjaśnia Anna Kamola, z zespołu prasowego lubelskiej policji. – Nowi klienci podpisywali umowy z pośredniczącym w tym procederze 29-latkiem.
Według prokuratury, oficjalnie pieniądze miały być inwestowane w restrukturyzację różnego rodzaju spółek. Przedsiębiorcy zapewniali, że są w stanie wyprowadzić je na prostą, a przy tym dobrze zarobić. W poszukiwaniu potencjalnych inwestorów miał im pomagać 29-latek z banku.
– Zebrane w ten sposób pieniądze trafiały na osobiste rachunki podejrzanych. Służyły do regulowania ich prywatnych zobowiązań – mówi prokurator Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Śledczy wyjaśniają czy jakiekolwiek fundusze zostały faktycznie zainwestowane w restrukturyzację firm. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że Jarosław L. i jego koledzy zbudowali rodzaj piramidy finansowej.
– Stworzyli pozory profesjonalnej działalności inwestycyjnej. Zamiast gwarantowanego zysku narazili inwestorów na ogromne straty tworząc system służący jedynie do wyłudzania pieniędzy – dodaje asp. Kamola.
Według śledczych nielegalny proceder trwał co najmniej przez ostatnie trzy lata. Klienci pochodzili głównie z naszego regionu. Stracili co najmniej milion złotych.
Wszyscy zatrzymani usłyszeli już prokuratorskie zarzuty, dotyczące oszustw i przywłaszczenia mienia wielkiej wartości. Śledczy zabezpieczyli obszerną dokumentację sprawy. Jarosław L. i jego koledzy zostali tymczasowo aresztowani na 3 miesiące. Wyjdą wcześniej, jeśli wpłacą poręczenia majątkowe w wysokości od 50 do 100 tys. zł. Żaden z podejrzanych nie miał wcześniej konfliktów z prawem.