Zapisy o karach za źle wykonane kursy znalazły się w umowie, którą władze Lublina zawarły z MPK. Zgodnie z tą umową, miejski przewoźnik ma mieć płacone za każdy przejechany tzw. wozokilometr.
• Wóz nie może odjechać więcej, niż 5 minut po czasie • Większe spóźnienie będzie kosztować MPK 20 zł.
• Taka sama kara grozi za niezatrzymanie się na przystanku • Jeśli autobus spóźni się tak, że na przystanku powinien być już następny wóz tej samej linii, wtedy kara wzrośnie do 40 zł
• Tyle samo zapłaci przewoźnik, jeśli autobus w trakcie jednego kursu nie zatrzyma się na dwóch przystankach albo jeśli na tym samym przystanku autobus nie stanie częściej niż raz na dwa dni • Kary grożą też za odjazd przed czasem. Umowa dopuszcza tylko przyspieszenia nie większe niż jednominutowe.
• ZTM ma też naliczać przewoźnikowi kary za inne, drobniejsze przewinienia takie jak brud w autobusie, niesprawne kasowniki lub złe oznakowanie wozu. Choć kary nie są wysokie, to może się z nich uzbierać spora suma.
- Bo wolę, żeby przyjechał kilka minut spóźniony, a nie gnał na łeb, na szyję i pozabijał ludzi - mówi Rydecki. Litości nie będzie za to dla kierowców, którzy przyjadą przed czasem. - Karę będę im potrącał w stosunku jeden
do jednego.
Ale na razie tak surowe karanie kierowców nie jest jeszcze możliwe. Teraz premia, o którą można uszczuplić pensję kierowcy MPK, to zaledwie 80 zł. Rydecki zapowiada, że wkrótce wprowadzi nowe zasady wynagradzania i kwota, którą będzie można odebrać niesolidnemu kierowcy wzrośnie do 400 zł.