Sto zaszczepek pobrali botanicy ze słynnej topoli czarnej usuniętej wczoraj z pl. Litewskiego w Lublinie. Wycinka trwała 2,5 godziny i była obserwowana przez wielu mieszkańców, którzy przyszli specjalnie po to, by pożegnać drzewo darzone wyjątkową sympatią
Nie mogło mnie tu nie być – przyznaje pani Katarzyna, która obserwowała wycinkę przez łzy. – Wychowywałam się przy ul. Kościuszki i przez osiem lat przechodziłam przez pl. Litewski do szkoły podstawowej, codziennie mijałam to drzewo. Łezka w oku się kręci...
– Około 15 lat temu byłem osobiście na tej topoli jako chirurg drzew. To była precyzyjna operacja usuwania posuszu – wspomina Wojciech Witkowski. – Drzewo było co najmniej dwa razy wyższe. Już wtedy nie wyglądało dobrze.
– I randki, i wagary tu były – wzdycha Bożena Antoń, która na plac Litewski przyszła wraz z mężem. Oboje wolą, żeby w miejscu Baobabu zamiast kolejnej topoli posadzić dąb. – Pięćset lat by rósł – podkreśla pan Tomasz.
– Byłby bardziej trwały i rozłożysty – dodaje jego żona.
– 10 lat temu poznaliśmy się tutaj – mówi z kolei pan Przemek.
– Dosyć przypadkowo, bo złamałam szpilkę pod drzewem i kolega mnie ratował – dodaje pani Maja. Oboje przyszli towarzyszyć topoli w jej ostatnich chwilach. – Bardzo szkoda. Wydaje nam się, że można by było jeszcze dać drzewu szansę – uważa dziewczyna.
Ale eksperci zgodnie uznali, że topola jest niebezpieczna dla otoczenia, bo jest tak osłabiona, że w każdej chwili może się przewrócić. Z tego powodu wojewódzki konserwator zabytków zezwolił na wycinkę. Operacja zaczęła się rankiem, kilka minut po godz. 6. Robotnicy na wysięgniku odcinali od góry kolejne części drzewa. Ostatni kawałek załadowano na ciężarówkę po godzinie 8.40.
Niektórzy z widzów przyszli tylko po to, by uwiecznić wycinkę dla potomnych. – Chciałem zrobić kilka zdjęć, żeby istniały nie tylko te zrobione przez dziennikarzy na licencji „wszelkie prawa zastrzeżone” – mówi Szymon Grabarczuk, który chce swoje zdjęcia umieścić w Wikipedii.
Zdjęcia i nagrania nie muszą być wszystkim, co pozostanie nam po Baobabie. – Pobraliśmy sto zaszczepek, za sześć tygodni okaże się, czy się przyjmą – mówi Grażyna Szymczak, dyrektor Ogrodu Botanicznego UMCS, który spróbuje wyhodować „potomstwo” topoli.
Podobną próbę podejmie też kilka osób, które wyszły z placu z gałązkami wyniesionymi przez jedną z fotoreporterek. Czy ta amatorska próba może się udać? – Są takie szanse – przyznaje szefowa botanika.