Kończy się proces pielęgniarki oskarżonej o wyłudzenie mieszkania. Anna Ś. miała przejąć lokal swojego podopiecznego, wykorzystując jego niepełnosprawność. Kobieta nie przyznaje się do winy.
Sprawę wyjaśnia Sąd Rejonowy Lublin-Zachód. Podczas wczorajszej rozprawy zeznawał syn Anny Ś. Przekonywał, że wraz z całą rodziną opiekowali się chorym Krzysztofem. Mieli go traktować jak członka rodziny.
– On sam poprosił, żeby mama się nim zajmowała w zamian za mieszkanie – przekonywał Piotr Ś. – Była tym bardzo zaskoczona. Nie była wcześniej w takiej sytuacji. Krzysztof powtarzał tę prośbę kilka razy.
Relacje innych świadków przeczą tej wersji wydarzeń.
– Odwiedziłam Krzysztofa w szpitalu i zapytałam, czy chciał przepisać mieszkanie Annie. On zrobił się czerwony. Wstydził się. Mówił, że tego nie chciał. Nie wiedział, co robi – zeznała wcześniej w sądzie jedna z pielęgniarek, które opiekowały się niepełnosprawnym mężczyzną.
Krzysztof M. mieszkał w lubelskiej dzielnicy LSM. Był chory psychicznie i fizycznie. Wymagał stałej pomocy. 51-letnia Anna Ś. zajmowała się nim w ramach świadczeń przyznawanych przez lubelski MOPR. Odwiedzała Krzysztofa w jego mieszkaniu. Według śledczych, kobieta postanowiła wykorzystać zaufanie swojego podopiecznego. Namówiła go, by przepisał na nią lokal.
51-latka tłumaczyła później śledczym, że była wyjątkowo zaangażowana w pomoc Krzysztofowi. Pomagali jej bliscy. – Krzysztof mówił, że czuje się bezpiecznie i nie boi się o przyszłość wiedząc, że opiekuje się nim moja rodzina – zapewniała śledczych Anna Ś.
W 2014 r. pielęgniarka i jej podopieczny pojechali do notariusza. Podpisali umowę dożywocia. Zgodnie z jej zapisami Anna Ś. miała opiekować się Krzysztofem W. do końca jego życia. W zamian, już w momencie podpisania umowy, dostała mieszkanie.
Sprawa wyszła na jaw, kiedy Krzysztof trafił do szpitala. Mężczyzna pokazał wówczas akt notarialny jednej z terapeutek.
– Twierdził, że Ania powiedziała, że jest jej to potrzebne do opieki – zeznała później terapeutka.
Anna Ś. odpowiada przed sądem nie tylko za wyłudzenie mieszkania, ale i za przywłaszczenie dowodu osobistego i dokumentacji medycznej Krzysztofa W.
– On sam dał to mamie do przechowania. Bał się, że zgubi dokumenty – wyjaśniał w sądzie syn Anny Ś.
Krzysztof W. zmarł niedługo po tym, jak sprawa trafiła do sądu. Anna Ś. nie przyznaje się do zarzutów. Grozi jej do 8 lat więzienia. Sprawa wróci na wokandę w marcu. Wtedy mają zostać przesłuchani ostatni świadkowie.