Po niedzieli zacznie się w Lublinie akcja niszczenia groźnej rośliny – barszczu Sosnowskiego. Nie trzeba jej nawet dotykać, by doznać bolesnych i niebezpiecznych oparzeń. Strażnicy miejscy i Ratusz odbierają kolejne zgłoszenia o miejscach występowania barszczu
Im wyższa temperatura, tym groźniejsza jest ta roślina. Właśnie wtedy ulatnia się najwięcej szkodliwych oparów, które osiadają na skórze i gdy zostanie ona wystawiona na działanie słońca, powodują dotkliwe oparzenia. Blizny mogą się goić latami. Wystarczy być za blisko rośliny.
U alergików kontakt z barszczem Sosnowskiego lub barszczem kaukaskim może skutkować amputacją. U osób o obniżonej odporności nawet śmiercią. Tak było na Śląsku, gdzie 67-letnia kobieta kosząc trawę oparzyła sobie rękę. Serce schorowanej kobiety przestało bić. Lekarze nie zdołali jej uratować.
O roślinie zapewne nigdy byśmy nie usłyszeli, gdyby nie sprowadzono jej w latach 50. ze Związku Radzieckiego. Po co? Bo ktoś uznał, że szybko rosnący barszcz to idealna pasza dla bydła. Ale zwierzęta nie polubiły tej paszy, a na dodatek psuła ona smak mleka i mięsa. Uprawę przerwano, ale barszcz rozsiewa się sam. Przepisy o ochronie roślin nie nakazują jego zwalczania z urzędu.
– Nie można go zaliczyć do organizmów, które wywoływałyby duże straty gospodarcze dla upraw – podkreśla w oficjalnym komunikacie Piotr Włodarczyk, szef Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Roślin i Nasiennictwa w Lublinie.
W Lublinie za walkę z barszczem zabrały się władze miasta. I to nie po raz pierwszy. – W ciągu najbliższego tygodnia rozpocznie się fizyczna likwidacja barszczu – zapowiada Józef Piotr Wrona z Biura Miejskiego Architekta Zieleni. Kilka dni temu wybrana została firma, która tego się podejmie. – Później będzie sprawdzać, czy barszcz nie odrasta – dodaje Olga Mazurek z Urzędu Miasta.
Na razie miasto przyjmuje zgłoszenia o miejscach występowania niebezpiecznej rośliny. – W mijającym tygodniu mieliśmy kilkanaście sygnałów – mówi Olga Mazurek z Urzędu Miasta. Zgłoszenia dostają też strażnicy miejscy.
Ostatnie z wezwań dotyczyło ul. Nadbystrzyckiej w pobliżu ul. Wąwozowej. To skraj dużego osiedla mieszkaniowego Górki. – Była tu spora kępa roślin – przyznaje Ryszarda Bańka ze Straży Miejskiej. Funkcjonariusze ogrodzili to miejsce. Wcześniej byli wzywani na Królowej Jadwigi, Azaliową i Willową.
– Przy Willowej rośnie największe skupisko. Między płotem Ogrodu Botanicznego a ulicą. Jest tu kilkadziesiąt roślin – informuje Wrona. Sporo barszczu jest też w pobliżu ogródków działkowych niedaleko Zamku. Przed rokiem najwięcej zgłoszeń było z rejonu Zalewu Zemborzyckiego i ul. Janowskiej.
Sygnały o występowaniu groźnej rośliny przyjmowane będą pod numerami 81 466 26 80, 81 466 26 90 oraz alarmowym numerem Straży Miejskiej 986. Samorząd Lublina będzie niszczył tylko te rośliny, które znajdują się na terenach miejskich. Na nieruchomościach prywatnych z problemem muszą poradzić sobie właściciele działek. Ratusz obiecuje im porady.