Sami sobie upiorą, ugotują i zrobią zakupy. Sześciu młodych ludzi dostanie szansę na usamodzielnienie. Wszystko dzięki temu, że Dom Dziecka w Lublinie dostał w spadku... stumetrowe mieszkanie.
Pani Stefania była zamożną kobietą. U schyłku życia postanowiła zapisać swoje mieszkanie Domowi Dziecka przy ul. Narutowicza w Lublinie. Nie miała najbliższej rodziny.
- Zastrzegła, że mieszkanie musi służyć dzieciom - mówi Piotr Polkowski, dyrektor placówki. - Nie może tam być żadne biuro. Mieszkania mogą używać tylko dzieci. Taka była jej wola.
Proces sądowy toczył się dwa lata, bo dalsza rodzina chciała podważyć testament zmarłej. Niedawno zapadł prawomocny wyrok: majątek należy się dzieciom.
Stumetrowe mieszkanie w nowym budownictwie znajduje się blisko centrum Lublina. Jest w pełni wyposażone i nie wymaga remontu.
- To coś wspaniałego! Niesamowity gest - Paweł Fijałkowski, zastępca prezydenta Lublina, cieszy się jak dziecko. - Nie słyszałem, by po wojnie wydarzył się podobny przypadek.
Jeszcze bardziej ucieszą się starsi wychowankowie Domu Dziecka.
- W tym mieszkaniu będą mogli się usamodzielnić, przygotować do dorosłego życia - mówi Polkowski. - Sami będą sobie gotować, prać, sprzątać, robić zakupy. Nauczą się planować wydatki, oszczędzać pieniądze, wypełniać dokumenty. Czyli wszystkiego, co mają na głowie dorośli.
Teraz takiej możliwości nie ma. Ludzie stojący u progu dorosłości przebywają razem z maluchami, bo nie ma mieszkania, do którego można by ich przenieść. A do takiego usamodzielnienia kwalifikują się wychowankowie w wieku 14-18 lat lub starsi, którzy chodzą jeszcze do szkoły. Pod opieką tej placówki znajduje się ok. 10 takich osób.
Do mieszkania trafi sześciu wychowanków. A weekendy będzie spędzać tu dodatkowo jeszcze dwóch. Nie zostaną pozostawieni sami sobie: przez całą dobę będzie nad nimi czuwać wychowawca. Teraz trzeba jeszcze znaleźć pieniądze na dodatkowe etaty wychowawców.
- Ale chyba nie będzie z tym problemu, bo mamy wielką przychylność władz miasta - mówi dyrektor.
Nie ma na razie decyzji, czy będzie to mieszkanie żeńskie, męskie czy koedukacyjne. Ideałem byłoby zorganizowanie dwóch: jednego dla dziewcząt, drugiego dla chłopców. I jest na to szansa.
Spadek po pani Stefanii to nie tylko wyposażony lokal. Niespodzianką jest to, co kryje w sobie skrytka w bankowym depozycie. Dziś ma być otwarta. Bardzo możliwe, że jest w niej spory majątek. - A wtedy kupilibyśmy drugie mieszkanie - mówi Fijałkowski.