Przypomnijmy: w poniedziałek ujawniliśmy aferę, dotyczącą zaginięcia ponad trzech kilogramów heroiny. Narkotyk został przechwycony przez policję jeszcze w 1994 roku. Potem trafił do magazynów lubelskiego wydziału do walki z przestępczością zorganizowaną KWP w Lublinie (obecnie Centralne Biuro Śledcze).
– Przechwycone narkotyki są dowodem rzeczowym w procesie sądowym i po jego zakończeniu są zwykle niszczone – mówi Cezary Maj, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. – Mogą być też wykorzystywane do celów szkoleniowych.
Tak miało być w przypadku narkotyków zgromadzonych przez lubelski oddział Centralnego Biura Śledczego, które powinny trafić do Straży Granicznej i być użyte do szkolenia psów. W lipcu ub. roku komisja z CBŚ przekazała straży zalakowane koperty. Z dokumentów wynikało, że jest w nich 3,3 kg heroiny, ponad 680 gramów marihuany i blisko 200 gramów haszyszu. W listopadzie straż sprawdziła, co rzeczywiście dostała z CBŚ. Okazało się, że zamiast heroiny w paczce jest mydło, brakowało też pół kilograma marihuany oraz 150 gramów haszyszu. Straż Graniczna zawiadomiła prokuraturę.
– Sprawa dotyczy lubelskiego Centralnego Biura Śledczego, więc prokurator apelacyjny polecił, żeby śledztwo prowadziła Prokuratura Okręgowa w Siedlcach – mówi prokurator Maj.
Oprócz ustalenia tego, kto ukradł narkotyki, prowadzone przez prokuraturę śledztwo będzie dotyczyło niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy CBŚ, którzy wydali Straży Granicznej inne ilości narkotyków niż było to wykazane w dokumentach. W tym miesiącu prokuratura przesłucha funkcjonariuszy straży granicznej, którzy wykryli kradzież narkotyków.