Nie było setek rozhisteryzowanych fanek. Nie było zablokowanych ulic. Ale i tak wszyscy się interesowali Michałem Wiśniewskim. Tym bardziej że o człowieku z czerwonymi włosami znów jest głośno.
Jak działa Wiśniewski
W programie uczestniczą również ludzie, których sukcesy nie są jeszcze powszechnie znane. Wczoraj byli to Joanna i Konrad Dąbscy, tancerze prowadzący szkołę tańców latynoamerykańskich. - Fajnie poznać się z kimś znanym - powiedzieli tuż przed wejściem do studia. - Byliśmy naprawdę zaskoczeni, kiedy dowiedzieliśmy się, że Michał będzie występował razem z nami.
Fani plotkują
W reżyserce ostatnie poprawki przed nagraniem. Oświetlenie. Mikrofony. Można wpuszczać publiczność. Kilkadziesiąt młodych, a nawet bardzo młodych, fanów twórczości "Ich Troje” szybko zajmuje miejsca. Co powie? Jak wygląda? Znowu przemalował włosy? A słyszałaś, że on podobno... i seria najświeższych plotek.
- Szanuję go jako człowieka, ale jego muzyka w ogóle do mnie nie trafia - przyznaje I. Chyrchel.
- Jest świetny! - Marta Misiak, uczennica podstawówki, nie ma żadnych wątpliwości. - I fajnie, że przyjechał, bo jeszcze nigdy nie widziałam go na żywo.
Znów ten mikrofon
Michał już stoi na scenie. Na razie schowany za filarem. Nagrywane jest przywitanie prowadzącej. Pomyłka i jeszcze raz. Wiśniewski czeka. I wchodzi, witany oklaskami. - Witamy człowieka, który odniósł sukces - przedstawia gościa Chyrchel. Lubelscy tancerze z zainteresowaniem przyglądają się rozmowie. Na razie mają trochę spokoju, bo wchodzą w drugiej części programu.
Nagrania się przedłużają. Zamiast o godz. 17, skończyły się tuż przed 18. - Jakiś taki trochę smutny dzisiaj był - skomentowały fanki.
Czy rzeczywiście? Będzie się o tym można przekonać już w niedzielę na antenie TVP 3 o godzinie 14.35.
Rozmowa z Michałem Wiśniewskim - Ludzie tutaj są inni
ile pijesz i co robisz. Nie wolałbyś być urzędnikiem? Przychodziłbyś
do biura, przekładał papiery i miał święty spokój...
– Pewnie, że bym wolał. Miałbym gwarancję bezstresowości i stabilności. Tego mi ostatnio brakuje.
• Dlaczego?
– Sława kosztuje. Najpierw cię stawiają na piedestał, a potem z niego zrzucają. A mnie ostatnio znów atakują.
• A czego byś chciał?
– Zniknąć. Zabrać żonę, dzieciaki i gdzieś wyjechać.
• I nie śpiewać? Niektórzy by się pewnie ucieszyli...
– To akurat chcę robić. Pewnie trudno sobie wyobrazić Wiśniewskiego, jak skacze po scenie za 30 lat, ale chcę śpiewać. Chcę ludziom coś przekazać. Ale w razie czego będę miał drugi fach w ręku.
• Jaki?
– Robię licencję pilota i może mnie kiedyś spotkacie w samolocie.
• To nie zarobiłeś jeszcze tyle, żeby za parę lat przejść na emeryturę?
– W Polsce można zarobić na scenie. Ale nie na całe życie. Mam niezły samochód i mieszkanie wzięte na kredyt. I jeszcze mnóstwo inwestowałem w „Ich Troje” – w oprawę koncertów, w stroje. Dałem ludziom coś, czego jeszcze nie widzieli. Tylko my robiliśmy taki show.
• A jak było w banku? Sprawdzali twoją zdolność kredytową?
– No tak. Przepraszali, ale o dowód poprosili. Bo takie są wymogi.
• Jakie masz plany?
– Jestem teraz w takim momencie, że trudno mi coś więcej powiedzieć. W piątek ruszamy w pożegnalną trasę z „Ich Troje”. Nagrywamy płytę. Co potem? Chciałbym odpocząć i mieć więcej luzu.
• W Lublinie byłeś już kilka razy. Zapamiętałeś coś szczególnego?
– Nasze pierwsze koncerty. To było w 1996 albo w 1997 roku. Graliśmy w takim niewielkim klubie... jak on się nazywał? A, wiem. Hades. Miał być jeden koncert, ale zagraliśmy dwa. Było rewelacyjnie. Niesamowity klimat, świetna atmosfera i świetni ludzie. Chciałbym jeszcze tam wystąpić. Zresztą w ogóle ludzie na wschodzie są trochę inni.
• To znaczy?
– Zawsze jest ich dużo na naszych koncertach i zawsze spontanicznie reagują. Potrafią się cieszyć z kontaktu.
Rozmawiał Radomir Wiśniewski