Można tu wejść bramami kamienic: przy Jezuickiej 10 i Rynek 14/15, by zobaczyć jak powstaje przestrzeń przyjazna do życia, marzeń i odpoczynku
Układ balkonów i klatki schodowej „przelotowego” podwórka pochodzi z 1808 r., ale ono samo jest pewnie jeszcze starsze i może pamiętać XIV wiek, gdy Lublin odbudowywał się po wielkim pożarze.
Kiedyś odrapaną ścianę obrastał bujny bluszcz zasadzony wspólnie przez sąsiadów. Dziś po tamtym zrywie sąsiedzkiej inicjatywy nie ma już śladu. – Mieliśmy też lotki, akwarium i żółwia – wspomina pan Jarek, jeden z mieszkańców. – Ale gdy administracja robiła remont klatek i nawierzchni podwórka, wszystko zniknęło. Winobluszcz też wycięto.
Ostatnio sąsiedzi zrzucili się na huśtawkę, a dziewczyny z Karuzeli Sztuki zajęły się resztą. Entuzjazmem do gruntownej zmiany najbliższego otoczenia w „przestrzeń przyjazną do życia, marzeń i odpoczynku” szybko zaraziły sąsiadów.
– Jak mi się to podoba? Tak mi się to podoba – śmieje się pan Artur pokazując zdartą skórę na dłoniach. Od łopaty. – Do tej pory nie było tu nikogo, kto wziąłby sprawy w swoje ręce tak jak Agnieszka i Marta – przyznaje.
– Wprowadziłam się tu w sierpniu ubiegłego roku – wspomina Agnieszka Chwiałkowska. – Od początku to podwórko mnie zachwyciło. Przypomina bardziej te portugalskie czy hiszpańskie, a nie lubelskie. I jesienią, gdy piłyśmy z Martą tu kawę, postanowiłyśmy coś z tym zrobić.
– Najtrudniejsze już za nami – cieszy się Marta Ryczkowska.
To najtrudniejsze to zielone światło dla jakichkolwiek działań w zabytkowej przestrzeni.
– Dwóch konserwatorów, dwie wspólnoty, dwie administracje – wylicza Agnieszka. – Miałyśmy szczęście, że wszędzie trafiłyśmy na fajnych ludzi. Jak uda się to zrobić, to już uda nam się każdy projekt.
Miasto dało 20 tys. zł (z konkursu „Miasto Kultury”), wydruki 3D gratis zrobiło Wolf Project Studio, rośliny to dar dwóch lubelskich szkółek, ceramikę podarowało Sensual Studio, a świetlna girlanda to prezent od Elmaxu. A mieszkańcom nie brakuje chęci do pracy i determinacji.
– Jeden sąsiad właśnie pojechał po szpadel, drugi ma przywieźć ziemię. Tak to tu wygląda. Naprawdę jest energia – podkreśla Agnieszka.
Odrapana ściana już nie straszy. Na świeżej bladoróżowej farbie wkrótce pojawią się wizerunki staromiejskich kotów. Poniżej zawisną rowerowe koła (do zaplatania i koralików) i magnetyczna tablica z samochodami. Stanie też kufer z książkami wydawnictwa Dwie Siostry. Pojawią się kwiaty, drzewka i pnącza.