Kazał wstrzykiwać do filetów z kurczaków wodę z solą, żeby zarobić więcej. Proceder się wydał, bo producent wędlin z filetów także "napompował" mięso, a to się rozpadło. Sylwester K. został skazany. Do więzienia jednak nie pójdzie.
Dwaj przedsiębiorcy z podlubelskiej gminy Niemce trafili na ławę oskarżonych po tym, jak sprzedali producentowi wędlin ze Słupcy 43 tony „napompowanych” filetów z kurczaka. Oferowali je jako wysokiej jakości mrożonki ze świeżego mięsa.
– Producent zorientował się, że jest inaczej, bo sam nastrzyknął mięso przed jego przetworzeniem. Z powodu podwójnej ilości płynów mięso uległo zniszczeniu – mówi sędzia Andrzej Wach z Sądu Okręgowego.
Producent zlecił wtedy dokładne badania. Okazało się, że w zakupionym mięsie znajduje się roztwór wody z solą, która zwiększa jego wagę o 10 proc. Straty oszacowano na ponad 92 tys. zł. Te ustalenia potwierdził wczoraj sąd, który orzekł także, że 29-letni Sylwester K. usiłował w ten sam sposób doprowadzić producenta do niekorzystnego rozporządzenia kolejnymi ponad 363 tys. zł.
– Nastrzykiwania wykonywane były w celu zwiększenia wagi towaru. W ten sposób Sylwester T. próbował ratować swoją spółkę, która popadła w tarapaty finansowe – tłumaczył sędzia, skazując mężczyznę na rok więzienia w zawieszeniu. Oprócz tego przedsiębiorca będzie musiał zapłacić 20 tys. zł grzywny oraz wypłacić producentowi wędlin nawiązkę w wysokości 30 tys. zł.
Drugi z przedsiębiorców oskarżony o fałszowanie mięsa został uniewinniony. Mężczyzna nic nie wiedział o „pompowaniu kurczaków”, bo był tylko pośrednikiem.
– Nastrzykiwanie kurczaków nie jest sprzeczne z prawem. Ale ferowanie jako czyste mięso produktu, który taki nie jest, może mieć niekorzystne konsekwencje zdrowotne dla diabetyków – powiedział sędzia.