Dariusz Kucharzyk utknął z transportem mebli w Kijowie. Nie może wyjechać z tamtejszego składu celnego, bo – jak twierdzi – dwa dni po jego wyjeździe z Polski zmieniły się ukraińskie przepisy.
– Jest tu toaleta "na narciarza” i mała umywalka, w której się myję. Jest jeszcze prysznic, ale częściej zamknięty niż otwarty.
– Przecież jakby mąż wiedział, że tak będzie, to by więcej ubrań wziął. A to już trzy tygodnie trwa. Pomóżcie, jeśli możecie – prosi Elżbieta Kucharzyk, żona pana Dariusza. – Tam warunki są fatalne. Mąż goli się nie wypuszczając maszynki z rąk, bo wokół jest tak brudno, że nie ma gdzie jej odłożyć.
To miało być zwykłe zlecenie. – 13 stycznia załadowałem samochód w centralnym magazynie JYSK w Radomsku. Kierunek – Ukraina. 18 stycznia dojechałem na skład celny w Kijowie. Okazało się, że trzy dni wcześniej zmieniły się przepisy, za duńskie meble jest większe cło, ale nikt nie chce dopłacić, ani polski JYSK, ani ukraiński. A ja stoję – mówi kierowca.
Polski JYSK twierdzi, że jest bezradny. – Naszą rolą było tylko zorganizowanie transportu i nie mamy nic wspólnego z uzgodnieniami dotyczącymi wymaganych na Ukrainie dokumentów – mówi Joanna Kalinowska ze spółki JYSK.
– Na Ukrainie działa firma franczyzowa, która nie ma nic wspólnego z nami. Jedyne, co mogliśmy zrobić, to poprosić ją o bezpośredni kontakt z kierowcą w celu poinformowania go o jego sytuacji - dodaje.
Problem znają już polscy dyplomaci. – Należałoby sprawę załatwić po ludzku – mówi Waldemar Pytel z Ambasady RP w Kijowie.
Zapewnia, że ambasada postara się rozeznać w sytuacji. Choć szanse na skuteczną interwencję nie są duże. Podobne sytuacje nie są na Ukrainie wyjątkiem, czasem winny jest przewoźnik, czasem są braki w dokumentach. Ambasada zna przypadek kierowcy, który stał sześć tygodni, po czym dostał rachunek za parking na kwotę… 14 tys. euro.
Interweniuje też ambasada Danii po skargach spółki JYSK/Terra-Center, która czeka w Kijowie jeszcze na 10 innych ciężarówek. – Taka sytuacja nie jest dopuszczalna – pisze Michael Borg-Hansen, ambasador Danii w Kijowie do szefa ukraińskiej służby celnej. – To spowodowało finansowe straty spółki, bo nie mogła uzupełnić swoich magazynów nowymi towarami.
– W tym piśmie przejmują się tylko meblami. O człowieku nie ma ani słowa – rozpacza Elżbieta Kucharzyk. A jej mąż też liczy straty. Świadcząc usługi jako jednoosobowa firma transportowa, mógłby wykonywać kolejne zlecenia w czasie, który traci na przymusowy postój.