Dzisiaj ma zapaść wyrok w sprawie makabrycznego wypadku, do którego doszło na budowie trasy S17. Kierowca walca drogowego przejechał swojego kolegę. Teraz odpowiada przed sądem, a wraz z nim cztery inne osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo prac.
Do tragedii doszło we wrześniu 2012 roku przy ul. Piaseckiej w Świdniku. Tamtejsza prokuratura oskarżyła pięć osób, w tym trzech pracowników Budimexu, głównego wykonawcy robót. Oskarżeni nie przyznali się do winy. Najpoważniejsze zarzuty ciążą na Tomaszu S. Feralnego dnia to on prowadził walec drogowy.
Wprasowywał oznaczenia w nową warstwę asfaltu. Zdaniem śledczych nie zachował przy tym należytej ostrożności. Nie widział, co znajduje się tuż przed walcem, a był tam inny mężczyzna. 52-letni Jacek W. siedział na jezdni, tyłem do walca. Zdaniem śledczych, operator maszyny podczas pracy powinien poprosić o pomoc drugą osobę. Nie zrobił tego i najechał na człowieka. Walec zmiażdżył 52-latka. Jego ciało znaleziono między bębnami maszyny. Tomasza S. oskarżono o nieumyślne spowodowanie śmierci.
Wraz z nim oskarżono Ryszarda S. i Krzysztofa Ż., inżynierów z Budimexu. Według śledczych nie dopilnowali zasad bezpieczeństwa na budowie. Krzysztof Ż. miał również akceptować przekroczenia czasu pracy. Akt oskarżenia dotyczy także Piotra P., szefa firmy pracującej na S17 jako podwykonawca. On również miał nie dopełnić obowiązków związanych z bezpieczeństwem pracy. Ostatni z oskarżonych to Ryszard L., brygadzista zatrudniony przez podwykonawcę. Zdaniem śledczych widział, że Jacek K. znajduje się w niebezpiecznym miejscu, ale nie zareagował.
W procesie toczącym się w Sądzie Rejonowym Lublin – Wschód w Świdniku przywołano opinie kilku biegłych. Mieli oni ocenić, kto odpowiada za wypadek. Z niektórych ustaleń wynikało, że do tragedii przyczynił się zarówno kierowca walca, jak i zmarły mężczyzna.