Zalewa nas chaos, Nie dla likwidacji gimnazjów, Domagamy się wynagrodzenia za pracę – a nie jałmużny – pod takimi hasłami nauczyciele i rodzice uczniów protestowali w poniedziałek przeciwko zaplanowanej przez PiS reformie oświaty.
Organizatorem pikiety, która odbyła się we wszystkich miastach wojewódzkich był Związek Nauczycielstwa Polskiego. Jego członkowie uważają, że skutkiem reformy będzie obniżenie poziomu jakości edukacji i zaprzepaszczenie wypracowanych przez szkoły osiągnięć.
Co więcej – reforma według PiS pociągnie za sobą gigantyczne koszty dla samorządów oraz zwolnienia nauczycieli, dyrektorów i pracowników szkolnej administracji oraz obsługi.
– Ta reforma to burzenie dla burzenia i koszmarny eksperyment na dzieciach – podkreślała jedna z nauczycielek. – W szkole jest wiele do zrobienia, ale zmiany należy wprowadzać w sposób przemyślany, przy współpracy rodziców, nauczycieli, ekspertów od dydaktyki, psychologów i pedagogów. „Dobra zmiana” tego nie gwarantuje. Wprowadza chaos, bałagan i walkę o miejsca w liceach dla zdublowanych roczników.
– Jeśli oświata ma działać to musi dawać poczucie stabilizacji dzieciom, rodzicom i nauczycielom. Wysyłając dzieci do szkoły powinniśmy wiedzieć, kto, jak i czego będzie je uczyć, żeby móc zaplanować ich przyszłość – dodawał Adam Sosnowski, przewodniczący lubelskiego oddziału ZNP.
– Tymczasem za rok ma się zmienić wszystko, a my wiemy tylko tyle, że jest projekt ustawy.
W pikiecie wzięło udział ponad 300 nauczycieli (podkreślali, że przyszli tylko reprezentanci poszczególnych szkół, bo pozostali nauczyciele pracują) i 100 rodziców.
– Mam córkę w piątej klasie podstawówki i nie chcę żadnych zmian w edukacji – denerwowała się pani Katarzyna. - Dziecko wybrało już sobie gimnazjum. Wiedziało, co będzie je tam czekać. Teraz okazuje się, że ma zostać w starej szkole, a ja nawet nie wiem, czego będzie się tam uczyć. Boję się, że program będzie nastawiony tylko na naukę historii według PiS, a informatyka, matematyka i przedmioty przyrodnicze zostaną zepchnięte na dalszy plan.
W podobnym tonie mówią też nauczyciele. – Świat idzie do przodu. Nacisk powinien być kładziony na informatykę, fizykę, astronomię, a nasi uczniowie mają zajmować się naukami humanistycznymi – denerwuje się nauczycielka przyrody z jednej z lubelskich podstawówek i pyta: Jaką pracę znajdą po otrzymaniu takiej edukacji? Czy będą potrafili pchnąć po niej naszą ekonomię w stronę innowacji?
Do pikietujących wyszedł wojewoda lubelski, Przemysław Czarnek. – Bardzo cieszę się z Państwa obecności, bo to świadczy jednoznacznie o tym, że żyjemy w wolnym, demokratycznym kraju, w którym społeczeństwo obywatelskie dba o swoje interesy – mówił przekrzykując buczenie i gwizdy.
W petycji związkowców, którą wojewoda zobowiązał się przekazać pani premier, związkowcy domagają się wstrzymania „szkodliwej reformy systemu edukacji”. Podkreślają, że gimnazja, które mają być likwidowane stanowią źródło lokalnej dumy, osiągają znakomite efekty kształcenia, są żywym dowodem na zmianę cywilizacyjną i infrastrukturalną oraz ogniskującą życie i emocje lokalnych społeczności. Zamiast system burzyć nauczyciele chcą go „wspierać i racjonalnie doskonalić”.