Miał zakrzepicę i skierowanie do szpitala. Mimo to lekarz dyżurny odesłał go do domu. Następnego dnia 64-latek już nie żył.
33-letni Michał B. pracuje w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Lublinie. Młody medyk przed sądem odpowiada za narażenie życia pacjenta. Odmówił przyjęcia na oddział 64-latka z rozwijającą się zakrzepicą płuc. Skończyło się to tragedią.
64-letni Roman W. z Bełżyc cierpiał na nadciśnienie i cukrzycę. W 2014 r. złamał nogę, ale nie poddał się rehabilitacji. Poruszał się o kulach i czekał na wszczepienie endoprotezy kolana.
W Wigilię Bożego Narodzenia 2015 r. źle się poczuł. Skarżył się na duszności i ból kolana. Następnego dnia jego stan się pogorszył, a kolano spuchło. Synowie zawieźli 64-latka do przychodni w Bełżycach, gdzie zdiagnozowano zapalenie oskrzeli. Przepisano mu leki i odesłano do domu, ale ból nie ustępował.
Dwa dni później mężczyzna dostał skierowanie do szpitala w Bełżycach. Tam po serii badań lekarze zdiagnozowali u niego zapalenie płuc i stawu kolanowego. Stan mężczyzny był na tyle poważny, że skierowano go do lecznicy w Lublinie.
Na izbę przyjęć szpitala przy al. Kraśnickiej Roman W. trafił jeszcze tego samego dnia. Zajął się nim 33-letni Michał B. Z ustaleń prokuratury wynika, że lekarz zbadał tylko staw kolanowy pacjenta. Zalecił mu, by unikał chodzenia, leżał z uniesioną nogą i przykładał okłady z lodu. Wypisał podstawowe leki i odesłał Romana W. do domu. Następnego dnia rano żona 64-latka zorientowała się, że jej mąż nie daje oznak życia. Wezwany na miejsce lekarz mógł tylko stwierdzić zgon.
Późniejsze śledztwo wykazało, że Roman W. zmarł wskutek zatoru tętnic płucnych i lewego płuca. Było to związane z zakrzepicą w nodze, która rozwijała się w wyniku zmian pourazowych. Sprawą zajęła się Prokuratura Okręgowa w Lublinie. Śledczy poprosili o opinię biegłych z Zakładu Medycy Sądowej w Szczecinie. W ich ocenie lekarze z Bełżyc zachowali się prawidłowo. Błędne było natomiast postępowanie Michała B. Nie przeprowadził on wszystkich koniecznych badań i samodzielnie zdecydował o odesłaniu pacjenta do domu. Zrobił to, choć nie wykluczył zapalenia płuc, kolana i niewydolności krążenia. Chociaż powinien, nie poprosił o konsultację dyżurnego ortopedy.
Zdaniem biegłych ze Szczecina, właściwe leczenie zapobiegłoby zatorowi w płucach pacjenta. Podobnego zdania byli biegli z Warszawy. Wskazali, że Michał B. nawet dokładnie nie przeczytał dokumentacji medycznej pacjenta. Chociaż jest lekarzem bez specjalizacji samodzielnie zdecydował o odesłaniu 64-latka do domu. Zignorował też skierowanie wystawione przez bardziej doświadczonego lekarza - chirurga.
Zdaniem specjalistów, nie ma jednak pewności, że właściwe leczenie zapobiegłoby śmierci pacjenta. Dlatego Michał B. odpowie tylko za narażenie życia 64-latka.
Akt oskarżenia w tej sprawie wpłynął właśnie do Sądu Rejonowego Lublin-Zachód. Lekarz nie przyznaje się do winy. Grozi mu do 5 lat więzienia.