Coraz dłuższe kolejki, zdezorientowani pacjenci, dodatkowe dyżury - szpitalne izby przyjęć pękają w szwach. Nadal zamkniętych jest 40 proc. przychodni w naszym województwie. We wtorek po południu protestujący lekarze spotkali się z ministrem.
- Leczę się na nadciśnienie, muszę regularnie chodzić do lekarza - tłumaczy Waldemar Staruch (na zdjęciu), który także trafił na Kraśnicką. - Moja przychodnia jest zamknięta, więc musiałem przyjechać tutaj. Kolejka jest bardzo długa, na badania czekałem kilka godzin.
Do godz. 13 w poniedziałek lekarze przyjęli blisko setkę pacjentów. - Jest jeszcze gorzej niż 2 stycznia, kiedy w ciągu całego dnia przyjęliśmy 178 osób. Jeśli ta sytuacja się utrzyma będziemy musieli ściągnąć na dyżur dodatkowych lekarzy - mówi Dorota Koziej-Łasocha, lekarz dyżurny w SOR przy al. Kraśnickiej.
Do tej pory na terenie naszego województwa umowy z NFZ podpisało 61 proc. przychodni i 68 proc. lekarzy rodzinnych. - Opieką medyczną jest objętych 63 proc. mieszkańców regionu - informuje Małgorzata Bartoszek, rzeczniczka lubelskiego NFZ.
Najtrudniejsza sytuacja jest w powiecie radzyńskim gdzie na 14 przychodni umowy na 2015 rok podpisały tylko dwie i w powiecie biłgorajskim, gdzie spośród 18 przychodni, umowę z NFZ przedłużyła tylko jedna. Pomocy lekarza ludzie szukają w szpitalach.
- Mamy lekarza dyżurnego, internistów i pediatrę - wylicza Bartłomiej Siembida, ratownik medyczny ze szpitala w Biłgoraju. - Pacjentów jest znacznie więcej niż zwykle. W piątek do godz. 14 przyjęliśmy ich ponad setkę.
- Nie możemy się zgodzić na podpisanie umów na obecnych warunkach - tłumaczy Marek Sobolewski, wiceprezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców. - To umowy, które dają NFZ jednostronną możliwość zmiany jej warunków w dowolnym momencie.
Gdy zamykaliśmy to wydanie gazety trwały rozmowy przedstawicieli Porozumienia Zielonogórskiego z ministrem Bartoszem Arłukowiczem. To pierwsze spotkanie od 29 grudnia, kiedy do porozumienia nie doszło i lekarze zdecydowali się nie otwierać swoich gabinetów po 1 stycznia.
- W najgorszych scenariuszach nie przewidzieliśmy, ze protest tyle potrwa - mówiła nam we wtorek wieczorem Wioletta Szafrańska-Kocuń z Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców. - To, czy otworzymy w środę przychodnie, będzie zależało od tego jaką propozycję przedstawi nam minister. Mamy nadzieję, że dojdziemy do porozumienia, bo chcemy pracować.