Wszystko zaczęło się od intrygującego różowego plakatu z wielkimi, czerwonymi ustami i krzykliwym napisem: Panowie uwaga! Miłość do wygrania!”. Kryteria były bardzo proste – trzeba być wspaniałym, młodym i umieć gotować
Ale po kolei. Lubelskie spotkanie zaplanowano w galerii „Kont” mieszczącej się w akademiku UMCS przy ul. Zana. To dobre miejsce, bo od razu jest dostęp do wielu „Młodych i wspaniałych”, czyli studentów. A ci początkowo byli pomysłem zachwyceni.
– O co tu chodzi? – dopytywał się Paweł, student historii. Do godz. 18, kiedy wszystko miało się rozpocząć, brakowało kilku minut. – Miłość, bilet... To jakieś jaja?
Po chwili wrócił z dwoma gotowymi na wszystko kolegami.
– Jasne, że się zgłosimy. Przynajmniej coś się będzie działo...
Niestety, studencki zapał okazał się słomiany i całkowicie się wypalił po 10 minutach.
– Ale chojraki! Już spękali... – śmiała się Marzena, studentka matematyki.
Wreszcie drzwi do galerii otworzyły się. W środku czekały dwie dziewczyny z ankietami dla kandydatów i sprawczyni całego zamieszania, czyli Iwona Majdan. W nietypowej fryzurze i czerwonych rajstopach. W kącie sali kamera – wypowiedzi kandydatów miały być nagrywane. I wszystko byłoby dobrze, gdyby kandydaci wreszcie się pojawili.
Po godzinie pojawił się... jeden.
– Zastanawiam się, dlaczego tak mało – mówiła Iwona Majdan. – Może to strach przed nieznanym? Chyba mężczyźni boją się kobiety, która przejmuje inicjatywę. Zresztą od wielu znajomych słyszałam, że w Lublinie ludzie są mniej otwarci niż w innych miastach.
Telefony z Ukrainy
– Będę szukać dalej – odpowiada artystka. – Z każdego miasta chciałam wybrać po pięciu najciekawszych panów, ale w Lublinie to się nie udało. W wyborze pomoże mi rodzina. Będzie i na castingach, będzie też oglądać nagrania.
Okazało się jednak, że w naszych okolicach nie brakuje chętnych. Może nie tyle na miłość, co na... bilet do Kanady. Iwona Majdan miała już kilkanaście telefonów: w sprawie biletu, z pytaniem, czy będzie wiza, czy trzeba płacić. Wszystkie od naszych wschodnich sąsiadów z Ukrainy i Rosji. Bywa i tak.
Na czwartkowym spotkaniu w Lublinie pojawiło się sporo postronnych osób. Nurtowało je jedno pytanie: to jakaś artystyczna prowokacja, czy ta kobieta może naprawdę szuka partnera?
– Nie potrafię tego rozdzielić. Jestem artystką, ale naprawdę szukam odpowiedniego kandydata.
Mamy nadzieję, ze poszukiwania dadzą dobry rezultat. I szkoda tylko, że lublinianie się przestraszyli...