Już tysiąc podpisów zabrali mieszkańcy LSM, przeciwni organizacji zawodów motocrossowych na Globusie. Mówią, że nie chcą za oknami hałasu. Zapowiadają, że jeśli miasto nie zrezygnuje z tych planów, to zablokują drogę maszynom, które mają przygotować teren do jazdy motorami.
I choć motory mają tu jeździć tylko raz w roku, to okoliczni mieszkańcy nie chcą się zgodzić na tak hałaśliwy sport. Twierdzą, że pod protestem do władz miasta zebrali już tysiąc podpisów.
– Wiosną już tu były zawody. Raz to przeżyliśmy i więcej nie chcemy. Jeden wielki hałas – mówi pani Anna, mieszkanka os. Prusa.
– Poza tym, boimy się, że to się nie skończy na jednej imprezie, że tu będą dzikie treningi, nad którymi nikt nie zapanuje, tak jak nie panuje nad tymi, co w nocy z piskiem opon jeżdżą samochodami dookoła rond.
– Po tym jak na tor nie zgadzali się mieszkańcy Motycza, Elizówki i ulicy Janowskiej ktoś nagle chce urządzać wyścigi pod oknami bloków. Dlaczego? – pyta Jan Gąbka, prezes Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej i miejski radny lewicy.
– Rozumiem, że prezydent mówi, że zawody będą organizowane raz w roku, ale nie jest powiedziane, że za rok pan Wasilewski jeszcze będzie na tym stanowisku, a nasi mieszkańcy zostaną z problemem.
Magistrat na razie nie przesądza, jak sprawa się zakończy. – Prezydent jest zawsze otwarty na rozmowy z mieszkańcami i jeśli mają taką potrzebę, to gotów jest się z nimi spotkać. Co nie jest jednak równoznaczne z deklaracją, że sprawa zostanie rozstrzygnięta zgodnie z życzeniem protestujących – mówi Mirosław Kalinowski z Biura Prasowego Ratusza.
Mieszkańcy LSM wspierani przez spółdzielnie przygotowują też obywatelski projekt uchwały wykreślającej inwestycję z miejskich planów. Mają go złożyć w przyszłym tygodniu. Jakie mają szanse na to, by większość radnych zmieniła zdanie, skoro trzy tygodnie temu zagłosowali za motocrossem?
– Nie wiem, próbować trzeba – mówi Gąbka. Mieszkańcy mogą też nie zdążyć przed końcem roku. Na rozpatrzenie obywatelskiego projektu radni mają trzy miesiące od jego złożenia.