Mieszkańcy Lubelskiego są bezapelacyjnie krajowymi liderami w kupowaniu i gromadzeniu broni kolekcjonerskiej. A trzeba pamiętać, że z tej broni można też rekreacyjnie postrzelać.
460 – tyle pozwoleń na broń uzyskali mieszkańcy województwa lubelskiego w 2019 roku. W naszym regionie przypada najwięcej egzemplarzy broni na 100 osób – 1,54. – Coraz więcej ludzi fascynuje się militariami – komentuje ppor. mgr Damian Duda, wiceprezes Legii Akademickiej, która zajmuje się m.in. edukacją obronną.
W porównaniu do poprzednich lat widać tendencje wzrostową osób posiadających pozwolenie na broń kolekcjonerską. – W 2018 roku wydano ich 416, w 2017 – 348 informuje podinsp. Mariusz Pachuta, naczelnik Wydziału Postępowań Administracyjnych KWP w Lublinie, który zajmuje się pozwoleniami. – Taka tendencja może wynikać z rosnącego zainteresowania problematyką broni i świadomością prawną co do możliwości uzyskania pozwolenia.
Najwięcej pozwoleń wydano na broń do celów sportowo-kolekcjonerskich i łowieckich. W całym kraju wydanych zostało ponad 15 tys. pozwoleń. W porównaniu do poprzedniego roku to wzrost o ponad 5 tys. W sumie zarejestrowanych było 601 tys. sztuk broni.
– Pozwolenie kolekcjonerskie daje możliwość nie tylko posiadania takiego rodzaju broni, ale również możliwość strzelania z niej. Jest to coraz popularniejsza forma rekreacji – dodaje Damian Duda.
Mirosław Sławiński, pracownik jednego z lubelskich sklepów z militariami, zwraca uwagę na to, że pozwolenie na broń można uzyskać na więcej niż jedną sztukę. Wiceprezes LA przyznaje, że sam w swojej kolekcji ma 40 karabinów różnego rodzaju.
– Pamiętajmy, że nie można utożsamiać liczby wydanych pozwoleń z liczbą egzemplarzy broni posiadanych przez obywateli – zaznacza Mirosław Sławiński, pracownik sklepu Gascolt.
Nie jest jednak łatwo uzyskać pozwolenie na broń kolekcjonerską. Przede wszystkim trzeba mieć ukończone 21 lat, przejść badania psychologiczne oraz być osobą niekaraną. – Trzeba również należeć do klubu kolekcjonerskiego. Ostatnim wymogiem jest egzamin policyjny, który również nie należy do łatwych – podkreśla wiceprezes LA.