Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Radosnych Świąt Bożego Narodzenia naszym drogim Czytelnikom życzy Redakcja Dziennika Wschodniego
Reklama

Nie wiemy, czy jutro staniemy do nowego dnia

Chciałem powiedzieć o trzech śmierciach. Dwóch można się bać, jednej niekoniecznie – rozmowa z ks. dr Grzegorzem Brudnym, proboszczem Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Lublinie.
Nie wiemy, czy jutro staniemy do nowego dnia

Znakiem rozpoznawczym kościoła przy Ewangelickiej są tablice trumienne, obecnie wyeksponowane na ścianach świątyni pod chórem.

– Jest ich w tej chwili około osiemdziesiąt. Zostały wykonane ze sztancowanej blachy, srebrzonej lub pozłacanej. Zostały odnalezione w latach osiemdziesiątych XX wieku podczas porządkowania strychu kościoła. Znajdowały się w drewnianych skrzyniach. W sumie tych tablic jest około 350. Te, które były w bardzo złym stanie, nie zostały poddane konserwacji.

Tablice umieszczano na trumnach?

– Są dwie teorie na ten temat. Pierwsza mówi, że na trumnach, druga: że wieszano je na krzyżach wbijanych do grobu. Tablica taka wisiała na krzyżu do momentu, aż rodzina nie wyposażyła grobu w murowany pomnik. Mogło być też tak, że każda tablica miała swoją „bliźniaczkę”: jedna chowana była wraz z trumną do grobu, a druga – na pamiątkę pochowanej osoby – przynoszona z powrotem do kościoła. Tablice te były zdobione ornamentyką kwiatową lub postaciami aniołów.

Co to jest Niedziela Wieczności?

– Jest to ostatnia niedziela Roku Kościelnego. W kościele ewangelickim jest obchodzona jako niedziela wspomnieniowa. Wtedy w parafii w Lublinie, ale też w innych parafiach ewangelickich, wyczytywane są personalia osób, które odeszły w czasie kończącego się Roku Kościelnego. Po kazaniu, jeszcze stojąc na ambonie, wyczytuję z imienia i nazwiska te osoby.

Przypominam, kim były, w jakim wieku zmarły, przytaczam odpowiedni werset biblijny. Wspomnienie takie zakończone jest modlitwą o pokój dla tych, którzy pozostali tu na ziemi, a także błogosławieństwem. Wspominając, przede wszystkim dziękujemy za te właśnie osoby, które wiele wniosły w nasze życie i w jakiś sposób je ubogaciły. W tym roku Niedziela Wieczności wypada 24 listopada 2024 roku.

A co dzieje się 1 listopada w kościele ewangelickim?

– Obchodzimy wtedy dzień zwany Pamiątką Umarłych. Wierni zbierają się wtedy na cmentarzach, lub w kaplicach cmentarnych, by rozważać teksty mówiące o naszym zmartwychwstaniu, czyli o czasach ostatecznych.

Przystanek Śmierć jest przystankiem końcowym i przejściem. Dokąd?

– Musimy mieć świadomość, że mówienie o śmierci, o tym co czeka nas po doczesnym życiu, jest obarczone ryzykiem. Nie mamy bowiem wglądu w to, co się stanie po przekroczeniu progu śmierci. Możemy tylko, albo aż, wierzyć w to, co Biblia mówi nam o zbawieniu i życiu wiecznym. Czyli życiu w bliskości Boga. Stanięciu twarzą w twarz w jego obecności.

Skoro śmierć jest początkiem drogi do spotkania z Bogiem to nie powinniśmy się śmierci bać?

– Chciałem powiedzieć o trzech śmierciach. Dwóch można się bać, jednej niekoniecznie. Pierwsza z nich to śmierć duchowa, która niepokoi. To ta, która następuje po tym, kiedy człowiek sprzeniewierzy się Bogu, nie dba o relacje z Nim, nie zależy mu na tym. Tej duchowej śmierci należy się bać, ale trzeba pamiętać, że z niej można zmartwychwstać, bowiem można wrócić do Boga. Tak jak marnotrawny syn wraca do ojca.

Druga śmierć to śmierć cielesna i tej paradoksalnie nie powinniśmy się bać. Ona jest tylko przejściem do zbawienia i życia wiecznego.

Myśląc o śmierci cielesnej człowiek może boi się towarzyszącym jej zazwyczaj: bólu i cierpieniu. Stąd umierającego nie można zostawić samego, bez opieki. Bardzo ważni są wtedy dla niego bliscy, kochani, ale także lekarze i duszpasterze, którzy przynoszą ulgę i pocieszenie, chociażby takie, że Pan Bóg jest z nami i prowadzi nas nawet przez dolinę cienia śmierci. Jest jeszcze śmierć wieczna – potępienie. I tej – wiecznej śmierci, która znaczy wieczne odłączenie od Boga – należy się bać.

Czy śmierć może być dla współczesnego człowieka nauczycielem?

– Na różnych płaszczyznach śmierć może być nauczycielką. Na przykład wtedy, kiedy towarzyszymy umierającemu. Uczymy się wówczas pokory, cierpliwości, miłości, wytrwałości. W tym roku mój tata zmarł z powodu choroby nowotworowej. Pamiętam te ostatnie miesiące jego życia przyniosły wiele trudnych momentów. Nauczyliśmy się wtedy walki do końca, wiary w trudnych sytuacjach, wspierania się nawzajem. Doświadczyliśmy także bezwzględności śmierci, ale też nadziei zmartwychwstanie i życia wiecznego.

Trzeba patrzeć na ludzi z większą uważnością i miłością?

– Tak, pięknie o tym napisał ks. Jan Twardowski: „Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą/zostaną po nich buty i telefon głuchy”.

Te słowa pokazują, jakie jest nasze zadanie na co dzień. Nie wiemy bowiem, czy jutro staniemy do nowego dnia. Pamiętam rozmowę z ks. Mirosławem Kalinowskim, rektorem KUL, a zarazem prezesem Zarządu Lubelskiego Towarzystwa Przyjaciół Chorych – Hospicjum Dobrego Samarytanina w Lublinie. Powiedział mi wtedy, że na pytania ludzi: „Kiedy jest najlepszy czas by odwiedzić swojego bliskiego w hospicjum? odpowiedział: „Nie zwlekaj. Odwiedź go jak najprędzej, bo nie wiesz, jak długo twój bliski jeszcze będzie żył...”

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama